Przybywa mieszkańców oraz firm. Co roku coraz więcej pieniędzy przeznacza się na inwestycje miejskie. Takie są najważniejsze wnioski z najnowszego komunikatu międzynarodowej firmy Fitch Ratings działającej na światowym rynku. Podniosła ona międzynarodowe, długoterminowe ratingi Rzeszowa dla zadłużenia w walucie zagranicznej i krajowej. Zdaniem Fitch polityka zarządzania miastem jest czynnikiem wspierającym rating. Władze Rzeszowa aktywnie działają na rzecz tworzenia dobrych warunków dla rozwoju przedsiębiorczości, przyciągania nowych inwestorów oraz mieszkańców. Pracują też nad poprawą lokalnej infrastruktury. Firma, która przygotowała rating, spodziewa się, że Rzeszów nadal będzie pozyskiwał wysokie dotacje unijne na inwestycje. Nie ma się bowiem co oszukiwać – bez unijnych pieniędzy niewiele dałoby się zrobić. A miasto, które rokuje na dalszy rozwój, może myśleć o zasileniu miejskiej kasy. Tym bardziej że to niejedyny optymistyczny ranking dla stolicy Podkarpacia. Nic więc dziwnego, że skoro jest dobrze, to włodarze chcieliby, żeby było jeszcze lepiej. A jak już nie lepiej, to przynajmniej więcej. Stąd najnowszy, choć nie pierwszy na przestrzeni lat, pomysł powiększenia granic Rzeszowa. Jeśliby się udało miasto, ma szansę osiągnąć powierzchnię do 250 km kw. Temat powiększania miasta budzi wśród mieszkańców zarówno stolicy Podkarpacia, jak i okolicznych miasteczek, które mają stracić tożsamość na rzecz Rzeszowa, ogromne emocje. Miasto zapowiada, że weźmie pod uwagę ich zdanie. Z zapowiedzi włodarzy widać jednak, że są zdeterminowani. Chcą, by Rzeszów był duży, bo z małymi miastami niewielu się liczy. Na rozwój miasta przychylnie patrzy rząd, który nie tylko w przypadku Rzeszowa chce postawić na duże metropolie. Całkiem niedawno przecież prawdziwą burzę wywołał projekt ustawy dotyczący Warszawy. Na szczęście dla tych, którzy sceptycznie patrzą na zagarnianie coraz większych terenów, procedura zmiany granic jest dość rozbudowana. Składa się bowiem z kilku etapów. Pierwszy to podjęcie przez radę miasta uchwały w sprawie przeprowadzenia konsultacji społecznych na temat proponowanych zmian. Taki sondaż jest prowadzony równolegle w mieście i gminach, które w całości lub częściowo mają być do niego przyłączone. Opinię w tej sprawie musi wyrazić też starostwo powiatowe. Wyniki trafiają do wojewody, który opiniuje zmianę granic i przekazuje do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wniosek o podjęcie decyzji w tej sprawie. Na decyzję trzeba poczekać. Przeciwnicy rozrastającego się Rzeszowa mają podejrzenie, że miasto chce ich wykorzystać. W czym rzecz? Najczęściej pada argument finansowy. Mieszkańcy jednego z miasteczek, na które zakusy ma prezydent Kazimierz Ferenc, twierdzą, że mają kanalizację, oświetlenie, znakomite drogi. Ich szkoły świetnie prosperują. W gminie rozwija się baza sportowo-rekreacyjna. Rzeszów to widzi i szykuje skok na kasę – twierdzą. Pada też argument logistyczny. Część mieszkańców okolicznych miasteczek przekonuje, że z miasta wyprowadziła się świadomie. Łatwiej jest im teraz załatwić drobne sprawy, dobrze i spokojniej się żyje. Mówią wprost: zmian nie chcą. Apelują więc do prezydenta, i bezpośrednio, i na różnego rodzaju forach mieszkańców, by powstrzymał zakusy i pozwolił im mieszkać tam, gdzie sami wybrali, a więc nie w Rzeszowie, tylko tuż obok niego. Większość z nich nawet rozumie, że ekonomicznie na przyłączeniu mogliby zyskać. Za wszelką cenę chcą jednak sami decydować o swoim być albo nie być. Może kiedy zostaną skutecznie przekonani do korzyści, sami zwrócą się o przyłączenie do stolicy Podkarpacia.