Krajobraz – wiadomo, piękny. Ale i względy praktyczne mają znaczenie. Tylko dwie godziny jazdy autem od Warszawy, krótko i właściwie bez korków w porównaniu z podróżą w tzw. prawdziwe góry, czyli do Zakopanego.
Niewysokie wzniesienia, sztuczne stoki, pełna infrastruktura narciarska, lodowisko pod dachem, kilka naprawdę nowoczesnych hoteli, które oprócz miejsca do spania oferują rodzinom z dziećmi basenowe atrakcje i dodatkowe zajęcia, sale ćwiczeń, spa.
Brzmi jak reklama? Prawie. W każdym razie na tyle kusząco, że znajoma rodzina ze stolicy – po takiej rekomendacji przyjaciół – zdecydowała się spędzić pod Kielcami ostatnie ferie. Narciarze z nich początkujący, więc miejscowe stoki – otwarte od rana do nocy – z powodzeniem zaspokoiły ich głód jazdy na deskach. Wypróbowali kilka ośrodków, ocenili i wypożyczalnie sprzętów, i restauracje, i szkółki narciarskie.
Ponieważ jednak nie tylko stokiem i atrakcjami hotelowymi turysta żyje, rodzice zaczęli sprawdzać, jak można spędzić ciekawie czas z dziećmi w Kielcach i okolicy. Na pierwszy ogień poszło Muzeum Zabawek i Zabawy. Czynne codziennie oprócz poniedziałków. Niestety, w czasie zimowym, czyli od 1 listopada do 30 kwietnia – w godzinach 8–16, czyli w dziwnych z punktu widzenia turystów z dziećmi. Bo kto stawi się zimą o ósmej na zwiedzanie? Po zjazdach na stoku ok. godz. 14 rodzina dotarła do muzeum. Warto było się pospieszyć: brukowane uliczki miasteczka zamieszkanego przez lalki z całego świata, kolejka elektryczna – wiele wrażeń. Szkoda, że pod presją czasu.
Turyści zapytali na miejscu, gdzie warto zajrzeć. – Pojedźcie do Centrum Geoedukacji – usłyszeli. I zgłosili się tam następnego dnia. Okazało się, że nie mogą dołączyć do grupy zwiedzającej bez zapisu. Rodzina wyprosiła zapis na następny dzień. Chciała rano. Niestety, dostali miejsca na godz. 14. Porzucili więc stok i przyjechali. Centrum Geoedukacji było czynne do 16. Krótko, ale znowu warto było się spiąć, bo podróż do wnętrza ziemi w kapsule 5D i wizyta w grocie były ekscytujące.