Podlascy sadownicy i rolnicy liczą straty po przymrozkach, jakie miały miejsce w drugiej połowie kwietnia i w nocy z 9 na 10 maja. Ucierpiały wiśnie, maliny, borówki i wczesne odmiany jabłoni, a także rzepak i ozimina. – Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia dziesięć lat temu, w 2007 r. Straty w kraju, jeśli chodzi o jabłonie, mogą sięgnąć nawet 30 proc. rocznych zbiorów – przyznaje Robert Remiszewski, sadownik z Kisielanów.
Kaprysy aury dotknęły siedem województw, w tym poważnie – Podlasie. Jak podaje Ministerstwo Rolnictwa, w wyniku przymrozków szkody wystąpiły na powierzchni ok. 8345,18 ha w 2409 gospodarstwach rolnych. – Rzeczywiste straty będą znane najwcześniej pod koniec maja, na początku czerwca. Być może niektóre drzewa czy krzewy odbiją dzięki dobrej, słonecznej pogodzie i zastosowanym wcześniej środkom mrozoodpornym, jakie stosują sadownicy – mówi Piotr Zieliński ze Związku Sadowników RP.
Do Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego z powodu wiosennych przymrozków wpłynęło 11 wniosków złożonych przez wójtów z gmin: Nowy Dwór, Bielsk Podlaski, Filipów i Krynki, Krasnopol, Sejny, Grodzisk. Straty z powodu nawałnic odnotowały gminy: Bielsk Podlaski, Juchnowiec, Milejczyce, a z powodu gradu: Bielsk Podlaski. – Ustalenia wysokości szkody dokonuje się poprzez lustrację na miejscu, a więc na polu. Sporządzony protokół będzie stanowił podstawę do ubiegania się o kredyt w banku i pomoc w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa – mówi Anna Idźkowska, rzeczniczka wojewody podlaskiego.
Kwietniowe przymrozki były spore – na Podlasiu temperatury sięgały minus 6–7 stopni. Majowy mróz (sięgający nawet minus 3 st. C) trwał od 1 w nocy do 5 rano. – Gdyby to były dwie godziny dłużej, nie mielibyśmy co zbierać – przyznaje Robert Remiszewski. Kwietniowe przymrozki ścięły kwiaty wczesnych jabłoni głównie z rodziny Macintosh, które produkuje się głównie na rynek krajowy ze względu na to, że owoc jest miękki i przez to trudny w transporcie.