Rynek rosnący w tempie dwucyfrowym skłania przewoźników do wzbogacenia oferty z wrocławskiego lotniska. Już wiadomo, że od sezonu zimowego, czyli od października 2017 r., z Wrocławia będzie można polecieć bezpośrednio do Zurychu i stamtąd dalej w świat.
Prezes wrocławskiego portu Dariusz Kuś nie ukrywa, że o te rejsy zabiegał od dawna. Już wtedy, gdy na tej trasie latała przybudówka LOT-u , Eurolot, połączenie z Zurychem cieszyło się ogromnym powodzeniem. Potem jednak Eurolot zaczął mieć kłopoty finansowe, bo nie sprawdziła się strategia rozwijania siatki niezależnej od LOT-u, wreszcie przewoźnik zbankrutował i zniknął. Sam LOT także wpadł w finansowe turbulencje i musiał ograniczać siatkę z powodu korzystania z pomocy publicznej, więc nie miał możliwości przejęcia tych rejsów. Potem z kolei szwajcarski Swiss na tej trasie nie miał odpowiednich maszyn. Teraz je ma: są to nowoczesne i bardzo nowe bombardiery CSeries 100.
Bilety na rejsach do Zurychu nie są jeszcze dostępne w systemie przewoźnika, ale wiadomo, że przynajmniej na początek Swiss poleci na trasie Wrocław–Zurych trzy razy w tygodniu – w poniedziałki, środy i piątki.
Start w daleki świat
Wrocławski port zyska tym samym dostęp do kolejnego centrum przesiadkowego po Warszawie, Frankfurcie, Monachium i Kopenhadze. Jeśli do tego dorzucić Madryt i Lizbonę, dokąd lata Ryanair, bo i stamtąd można polecieć zwłaszcza na zachód i południe, do Afryki i Ameryki Południowej, to stolica Dolnego Śląska zrobiła się całkiem dobrze skomunikowanym miastem. Zwłaszcza że Swiss uważnie pomyślał o wrocławskiej ofercie i tak zaplanował rozkład lotów, że można polecieć do Zurychu na jeden dzień, można na weekend albo na dużo dłużej czy też dalej w świat.
Dzisiaj już sama wrocławska siatka letnia, w której znalazło się aż 70 połączeń, czyli najwięcej w historii, jest imponująca.