Dla Krystyny Jarosz, kustosz z Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie, tegoroczny Międzynarodowy Jarmark Folkloru (5–6 sierpnia) był już 25. w życiu.
– Węgorzewo to moje strony rodzinne. Już jako dziecko przychodziłam na jarmark, potem jako nastolatka, a wreszcie sama mogę uczestniczyć w przygotowaniach, od kiedy pracuję w muzeum – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą".
Ćwierkająca galeria
Zapytana, co sama najbardziej ceni z przebogatej oferty imprezy, wskazuje na... malowane ptaszki.
– Kocham drewniane, malowane ptaki. Kupowałam je przez lata i mam teraz całą galerię. Pamiętam dobrze twórców: który jakie ptaszki robił, jaką miał technikę itp. Dziś już się wielu wykruszyło, ale na ich miejsce przychodzą nowi, z nowymi pomysłami. Tutaj ludzie nie sprzedają towarów, tylko je tworzą. A to wielka różnica, bo w tych ptaszkach są nie tylko drewno i farba, ale i miłość jako wartość dodana – opowiada.
Dla niej, ale i dla tysięcy stałych bywalców, kontakt z twórcą jest czymś wyjątkowym.