Rzadko mogą ją dostrzec tłumy ceprów pielgrzymujących tu latem: piece odpoczywają, smrodzą tylko samochody. Ale kiedy spadnie śnieg i przyjadą narciarze, piece ruszą z pełną mocą, by ogrzać hotele i pensjonaty. A piece są nadal węglowe mimo zapowiedzi władz o przechodzeniu na gaz, prąd i geotermię.
Ani Zakopane, ani inne podgórskie wczasowiska nie realizują tych zamierzeń. Brak środków na obiecane dofinansowanie wymiany ogrzewania w prywatnych domach i pensjonatach, a właściciele też nie kwapią się do przebudowy. Zaczyna to być groźnie tak dla władz, jak dla gazdów oczekujących na turystów. Już od paru lat w prasie Europy Zachodniej pojawiają się teksty krytykujące fatalny stan środowiska w polskich uzdrowiskach i ośrodkach narciarskich. Początkowo reagowaliśmy w myśl schematu: „Niemcy nas biją!". Wkrótce jednak okazało się, że to prawda. Przełomowy był proces, jaki wytoczył miastu Zakopane pewien niesforny turysta: oskarżył je o nielegalne pobieranie opłaty klimatycznej i proces wygrał. Okazuje się, że nielegalnie pobiera taką opłatę kilkaset polskich miejscowości. Kara to drobiazg, ale utrata stałego źródła wpływów to dla Zakopanego klęska. A do tego pobliska Słowacja bardziej zaawansowana ekologicznie bezczelnie zachęca do przyjazdu w „Tatry wolne od smogu".