Badanie zostało przeprowadzone przez wyspecjalizowaną firmę, a zleceniodawcą było województwo małopolskie. Wnioski wydają się wiarygodne, ponieważ przepytano 6 tys. osób, z czego 1,5 tys. na samym Podhalu.
Takie badania są prowadzone regularnie od 14 lat. Dzięki temu można się zorientować, kto tak naprawdę teraz przyjeżdża na urlop w Tatry bądź do niewielkich podtatrzańskich gmin.
A więc po pierwsze – coraz więcej jest wśród nich mieszkańców miast małopolskich, którzy kiedy tylko nadarzy się okazja, urywają się przynajmniej na kilka dni na narty, pochodzić po górach, wybrać się na dłuższy spacer tatrzańskimi dolinami. Małopolanie, jak wynika z tego badania, w roku 2016 stanowili 16,3 proc. odwiedzających, a w tym roku ich udział wzrósł do 24,1 proc. wszystkich przyjeżdżających na wypoczynek na Podhale. Druga grupa to mieszkańcy Śląska i Mazowsza, wyraźnie korzystający z coraz lepszego dojazdu w ten region, bo większą część podróży pokonują autostradami (oczywiście poza zatłoczoną zakopianką). Przyjeżdżający z tych dwóch województw stanowią w tej chwili 26 proc. Przy tym Polacy, choć może z mniejszym gestem, szybko zastąpili Rosjan, którzy po kryzysie finansowym na wypoczynek do Polski przyjeżdżają znacznie rzadziej. Pojawia się natomiast coraz więcej Ukraińców, dla których wyjazd na narty np. do Soczi stał się niemożliwy ze względów politycznych.
Zostają na krócej
Przy tym nie ma już mowy, żeby turyści siedzieli na Podhalu dwa tygodnie, jak to było kiedyś. Teraz pojawiają się najczęściej pobyty na wydłużony weekend, od czwartkowego wieczoru do niedzielnego popołudnia. Jednocześnie np. w Zakopanem w samym sezonowym dołku i dzięki temu na przykład w pierwszym tygodniu listopada Krupówki nie świecą pustkami. Na ogół jednak najwięcej pobytów to wyjazdy cztero–siedmiodniowe.