Tak sobie to wytłumaczyłem. Trzeba umieć wyciągać wnioski. Jest takie powiedzenie, że mądry uczy się na swoich błędach, mądrzejszy uczy się na cudzych błędach, a najmądrzejszy uczy się na cudzych sukcesach. Dziś mogę powiedzieć, że w pewnym stopniu mi się udało.
Jaka dzisiaj jest twoja filozofia i życiowe priorytety?
Jak powiem, że chciałbym, żeby moja rodzina była szczęśliwa, to nie będzie satysfakcjonujące, ale jednak to jest coś, co jest w tej chwili dla mnie bardzo ważne. Oczywiście nie potrafię żyć bez sportu, bez rajdów samochodowych, bez szybkiej jazdy. Wtedy czuję się w swoim świecie. Nie pytaj proszę co jest dla mnie ważniejsze, bo nie odpowiem.
Muzyk powie, że dla niego „kochanką" jest zawsze muzyka.
To trafne porównanie. Nie chciałbym dotrzeć do takiego momentu, w którym będę musiał sobie zadać pytanie, co jest ważniejsze.
Żona kibicuje i jest też fanem?
Kibicuje, ale nie jest wielkim fanem rajdów. Może to i dobrze, jest w stanie patrzeć obiektywnie.
Ile się zmienia, kiedy na świecie pojawia się dziecko?
Zmienia się podejście do życia. Dziś nie boję się o siebie, ale myślę o rodzinie, o bliskich, to też jest wyzwanie. Pracuję nad tym na treningach, żeby móc się odpowiednio koncentrować. Nawet podświadomie, jeśli myślisz albo wiesz, że coś jest niedomknięte w domu, to przy tej dyscyplinie, którą wykonuję, jest trudno jechać szybko.
To jest praca zespołowa, w której rodzina gra bardzo ważną rolę?
Oczywiście, że tak. Wsparcie, które dają bliscy, stabilizacja, która jest niezbędna do tego, żeby móc poświęcić się na takim poziomie, dyscyplinie, która jest bardzo skomplikowana. Wiele rzeczy nie zależy ode mnie, ale sporo jednak tak i do tego jest potrzebna również stabilizacja w domu.
Jak smakuje to spełnienie?
Jestem szczęśliwym perfekcjonistą, zawsze szukam czegoś, co można poprawić, i w życiu osobistym i zawodowym. W tej chwili przede wszystkim najważniejsze jest pogodzenie tych dwóch sfer.
Nie chcesz być tatą, którego dziecko zna tylko ze zdjęcia?
Nie chcę, a jednocześnie chcę być coraz lepszy w sporcie. Każdy z nas ma tylko 24 godziny na dobę i to jest wyzwanie, żeby wszystko pogodzić i puzzle poukładać.
Udaje ci się tak naprawdę zatrzymać, czy cały czas jest presja napiętego kalendarza?
To jest trudne, jestem człowiekiem, który na mecie myśli już o kolejnym starcie. Nie jest to do końca dobre, wiem. Z sukcesów trzeba się umieć cieszyć. Po prostu.
Mówimy o sportowym życiu, ale mam wrażenie, że są sytuacje, kiedy małe rzeczy cieszą najbardziej.
Córka jest dla mnie jedną z największych motywacji. Samo przebywanie z nią jest dla mnie cudowne. Nawet kiedy marudzi, czy jak to mówią po naszemu, wymyśla.
Od dzieci uczy się człowiek czystej postaci szczęścia i prostych rzeczy.
Oriana jest bardzo pogodnym dzieckiem. Uśmiech dziecka, jego zachowanie, wynagradzają wszystko, potrafią rozładować każdą napiętą atmosferę.
W twoim życiu adrenalina odgrywa bardzo ważną rolę.
Jestem od niej uzależniony.
Masz już w głowie plan na przyszłość z adrenaliną w roli głównej? Adam Małysz zamienił skocznię na samochód terenowy.
Może nie dorosłem jeszcze do tego, żeby mieć jasno sprecyzowany plan, czym zastąpić tę adrenalinę. Teraz skupiam się na pracy nad najbliższym sezonem, w którym na pewno spróbuję dać kibicom wiele radości.