W połowie grudnia odbyło się w Spale III posiedzenie Konwentu Marszałków Województw RP. Samorządowcy analizowali m.in. projekt ordynacji wyborczej do władz lokalnych.
W debacie „Idea niezależnej samorządności a propozycje nowego kodeksu wyborczego", której organizatorem była „Rzeczpospolita Życie Regionów", wzięli udział Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego, Sławomir Sosnowski, marszałek województwa lubelskiego, Grzegorz Mackiewicz, prezydent Pabianic oraz prof. Konrad Składowski, kierownik Zakładu Polskiego Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Łódzkiego.
Prowadzący debatę Michał Niewiadomski z „Rz" poprosił uczestników o przeanalizowanie zmian w kodeksie wyborczym, po ostatnich poprawkach PiS do własnego projektu. Debata odbywała się bowiem w gorącym okresie – w trakcie prac Sejmu.
Pokusa rządzących
Prof. Konrad Składowski podkreślił, że prawo wyborcze zawsze jest obiektem zainteresowania ze strony świata polityki. – Nie tylko w Polsce politycy mają pokusę, żeby wykorzystywać możliwość stanowienia prawa do tego, by poprawić swoje szanse wyborcze – mówił profesor. – Gdyby więc zapytać: „kiedy jest dobry moment na dyskusję o prawie wyborczym", to można odpowiedzieć, że nigdy nie jest on dobry dla opozycji i zawsze jest dobry – z punktu widzenia partii rządzącej, mającej stabilną większość parlamentarną. W interesie rządzących jest także zmienianie prawa wyborczego jak najbliżej wyborów, po to, by zaskoczyć opozycję swoimi propozycjami, a samemu jak najlepiej się przygotować. Natomiast z punktu widzenia i interesu publicznego, najlepiej byłoby, gdyby nowe rozwiązania w prawie wyborczym przyjmowano nie od następnych, najbliższych wyborów, tylko od jeszcze kolejnych.
Jak twierdzi ekspert, gdybyśmy dziś zaczęli dyskusję o zmianie prawa wyborczego z udziałem polityków, ale i ekspertów oraz organizacji społecznych i pozarządowych, to taka debata, by był z niej pożytek, powinna dotyczyć wyborów np. w 2023 roku. – To stwarzałoby pole do consensusu – uważa profesor Składowski. – Ciężko jest bowiem wywróżyć, kto np. za sześć lat będzie mieć pozycję dominującą i dla kogo wprowadzane zmiany będą korzystne. Muszę jednak przyznać, że ze względu na sytuację polityczną, jestem sceptycznie nastawiony do możliwości realizacji tej idei. Porównując Polskę do krajów zachodniej Europy, czy innych państw, do których poziomu rozwoju aspirujemy (choć ostatnio to nie jest takie pewne), trzeba stwierdzić, że rozwinięte demokracje charakteryzują się stabilnością systemu wyborczego. To świadczy o dojrzałości. Kraje, które wciąż zmieniają prawo wyborcze, są jeszcze w drodze ku wysokim standardom i napotykają na niej duże przeszkody.