Podobnie jest coraz częściej w Paryżu, Amsterdamie, Lyonie, Bergen. Punktowo w niemieckich miastach. – Prawdą jest, że nad wprowadzeniem rozwiązań z zakresu elektromobilności zastanawia się w tej chwili każdy większy ośrodek w Europie – mówi Wolfgang Bernhart z firmy konsultingowej Roland Berger.
– Nie ma innego wyjścia. To miasta muszą wziąć na siebie walkę z zanieczyszczeniem powietrza – dodaje Lars Moench z niemieckiej federalnej Agencji Środowiska.
Miasta są na tak, ale bez rozwiązań na poziomie rządowym same sobie nie poradzą. Tak naprawdę sukces zależy od spójnej polityki realizowanej na wszystkich szczeblach władz rządowych i samorządowych. Trzeba także odpowiednio motywować kierowców, by zechcieli się przesiąść na pojazdy z napędem alternatywnym. Jak na razie rzadziej w tych działaniach widać skłonność do wprowadzania najróżniejszych nagród, częściej słyszy się o możliwych karach za nieprzestrzeganie norm przyjętych przez Komisję Europejską. Zakładają one, że w roku 2021 średnia emisja auta powinna być niższa o 40 proc. niż dzisiaj.
W 2017 roku w Norwegii 27 proc. wszystkich sprzedanych aut miało napęd elektryczny. Powodów tego boomu jest wiele, ale wszystkie działania promujące ten rodzaj transportu spinają się w spójny, przyjazny ekosystem. Po pierwsze, infrastruktura – budowę stacji ładowania finansowały, i robią to nadal, samorządy, dystrybutorzy paliw i koncerny samochodowe: Ford, Daimler, BMW i VW Niedawno w Oslo samorząd uruchomił superładowarkę, która jest w stanie napełnić baterie w 28 autach w ciągu 30 minut.
Ale są także inne przywileje dla użytkowników e-samochodów. – Część kupujących to kierowcy dbający o środowisko. Ale o zakupie takiego auta decydują i względy finansowe – mówi Ketil Solvik-Olsen, minister transportu i komunikacji Norwegii. Auta z silnikami tradycyjnymi obciążone są na norweskim rynku potężnym podatkiem. Te z e-napędem zwolnione są z VAT, akcyzy i z jednorazowej opłaty rejestracyjnej dodawanej do ostatecznej ceny nowego samochodu. – A potem już są same oszczędności – podkreśla norweski minister. Nie ukrywa przy tym, że taka polityka jest kosztowna dla budżetu. W tym roku wszelkie formy wsparcia e-mobility mają wynieść równowartość 640 mln dolarów.