Tylko dwóm województwom udało się poprawić swoją pozycję w Unii w 2016 r. w porównaniu z 2015 r. – pokazują ostatnie badania unijnego urzędu statystycznego Eurostat. To Wielkopolska oraz Warmia i Mazury.
Poprawa nie była wielka, bo udało się zbliżyć do średniej unijnej (pod względem PKB per capita z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej) o 1 pkt proc. Ale to i tak nieźle, bo kolejne dwa województwa straciły po 1 pkt proc. (zachodniopomorskie i podlaskie), a pozostałych 12 utknęło w miejscu.
Rok 2016 można jeszcze wytłumaczyć, bo wówczas i polska gospodarka nie rozwijała się szybko. Gorzej, że marazm w gonieniu Unii trwa praktycznie już od 2012 r. – wynika z analizy „Rzeczpospolitej". Od tego czasu większości regionów udało się nadgonić dystans o 1–2 pkt proc. (choć są i takie, które się cofnęły), podczas gdy w poprzednim czteroleciu był to wzrost nawet dwucyfrowy.
Co ciekawe, ten marazm dotyka nie tylko najbiedniejszych regionów, ale także tych bardziej rozwiniętych. Przykładowo, poziom zamożności Mazowsza w 2008 r. wynosił 85 proc. unijnej średniej, w 2012 r. raptownie skoczył do 107 proc., ale w w 2016 r. poprawił się już tylko do 109 proc. Skąd to spowolnienie? – Po pierwsze, trzeba pamiętać, że nadrabianie różnic względem średniej w UE zależy nie tylko od wzrostu w polskich regionach, ale także od tempa zmian w samej UE – zaznacza Marek Woźniak, marszałek Wielkopolski (Wielkopolska akurat goni UE najszybciej). I wylicza, że w latach 2008–2012 w wyniku kryzysu gospodarczego średnia wartość PKB dla całej UE rosła wolno, więc zbliżanie się polskich regionów do tego poziomu było łatwiejsze. Natomiast od 2013 r. obserwuje się odwrotne tendencje.