Kościół charakterny

W Wielkim Tygodniu polski Kościół, a przynajmniej jego prowincjonalna część, nie był „kościołem miłosiernym", ale „kościołem charakternym".

Publikacja: 08.04.2018 22:00

Kościół charakterny

Foto: materiały prasowe

W Kaczorowie na Dolnym Śląsku proboszcz próbował zabronić strażakom z miejscowej ochotniczej straży pożarnej udziału w mszy pogrzebowej. Chowano ich kolegę, który przez wiele lat gasił pożary w Kaczorowie i okolicach, ale z czasem nazbyt mocno zaprzyjaźnił się z alkoholem. Upadł, co przecież bywa ludzką przypadłością. Strażacy postawili na swoim, pogrzeb się odbył, ale proboszcz okazał się pamiętliwy – zapowiedział, że od pogrzebu strażacy mają zakaz wchodzenia do kościoła w mundurach. W efekcie po raz pierwszy od chwili powstania kaczorowskiej OSP – było to jeszcze w głębokim Peerelu – strażacy postanowili nie pełnić warty honorowej przy wielkanocnym grobie Jezusa.

Trudno dociec, po co proboszczowi w Kaczorowie ten konflikt. Łatwiej można zrozumieć proboszcza z Chojnic, który w Wielkim Tygodniu skonfliktował się z burmistrzem tej miejscowości Arseniuszem Finsterem, zabraniając mu niesienia krzyża podczas wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej. To też miejscowa tradycja, choć zapewne już popeerelowska.

Poszło o in vitro. Władze Chojnic przyjęły program dofinansowania in vitro, przeznaczając na ten cel 225 tys. zł. Proboszczowi się to nie spodobało, ale jego sprzeciw na niewiele się zdał, bo projekt uchwały rady gminy został przyjęty miażdżącą większością głosów – poparło go dwunastu radnych, sześciu się wstrzymało, a tylko jedna osoba była przeciwna. Proboszcz uderzył w wysokie tony. „W Chojnicach, których Honorowym Obywatelem jest Jan Paweł II, a św. Jan Chrzciciel Patronem, w 25. rocznicę ustanowienia Bazyliki Chojnice, w Wielki Poniedziałek, przegłosowano finansowanie in vitro z budżetu miasta. Cywilizacja śmierci doszła do głosu. Chryste, niech Twój Krzyż zatriumfuje" – oświadczył.

Wydaje się jednak, że w swoim sprzeciwie proboszcz jest lekko osamotniony. Prześledziłem miejscowe forum internetowe i okazało się, że na głowę burmistrza i radnych nie spadło zbyt wiele gromów. Jeden z przeciwników „Programu wsparcia prokreacji dla mieszkańców Chojnic" nazwał go „Burdello bum, bum", a drugi ubolewał, że „z podatków będzie się zapylać". Trzeci i ostatni ostrzegł radnych, że w przyszłości będą swojej decyzji żałowali. „Czujecie się radni, iż jesteście postępowi, ale jesteście bardzo do tyłu i niedouczeni, macie tylko tę wiedzę, którą pozwalają ci z in vitro".

Radomski zakon bernardynów ani nie walczy z miejscowymi strażakami, ani nie zwalcza programu in vitro. W spór z rzeszowską społecznością został uwikłany mimochodem, ale problem ma potężny. To efekt hojności rzeszowskich radnych (głównie z PiS), którzy przed laty podarowali bernardynom działki w centrum miasta, a wraz z nimi najsłynniejszy rzeszowski monument – pomnik Walk Rewolucyjnych. Wybudowano go w 1974 r., choć nawet najbardziej wnikliwi znawcy dziejów Rzeszowa nie bardzo są w stanie dociec, jakież to rewolucje w tym mieście się odbywały. Milczy o nich w swoich pamiętnikach nawet rozpoczynający swoją komunistyczną działalność w niedalekim Krośnie i Jaśle Władysław Gomułka. Teraz, zdaniem Instytutu Pamięci Narodowej, pomnik należy zburzyć, bo jest on „złogiem komunistycznym". Nie jest to opinia, której bym nie podzielał, ale w Rzeszowie są ludzie do owego monumentu przywiązani. Powołali oni nawet społeczny komitet, który planuje – o czym oficjalnie powiadomiono i władze, i bernardynów – odkupienie pomnika. Bernardyni na razie milczą, ale propozycja jest kusząca, skoro wyburzenie pomnika Walk Rewolucyjnych ma kosztować coś ok. 1 mln zł. Dużo. Tak dużo, że grozi to wybuchem pierwszej rzeszowskiej rewolucji. Będzie to rewolucja wymierzona w IPN, a na jej czele pójdzie przeor bernardynów.

Jeśli już o IPN mowa. W Bydgoszczy mieszkańcy niewielkiej, bo ledwie stumetrowej, ulicy dr Jana Piechockiego oflagowali domy, uważając, że zmiana nazwy ulicy jest nieuzasadniona. Piechocki, działacz kulturalny przed wojną, podczas jej trwania dwukrotnie internowany (odmówił podpisania folkslisty), po wojnie miał nieszczęście działać w Stronnictwie Demokratycznym, w latach 1958–1961 zasiadając nawet w jego władzach. Zdaniem bydgoskiego IPN to wystarczający powód, aby nazwisko Piechockiego zniknęło z mapy Bydgoszczy. Ponieważ sam trochę się historią Peerelu param, to muszę uznać tę decyzję za wielce kontrowersyjną. Nie mogę też sobie odmówić przytoczenia słów Agnieszki Osieckiej (też zresztą dzisiaj mało prawomyślnej, bo przecież przyjaźniła się z Mieczysławem Rakowskim, ostatnim szefem PZPR): „Historio, historio, tyle w Tobie marzeń/ Często Ciebie piszą kłamcy i gówniarze/ Historio, historio, Ty żarłoczny micie, co dla Ciebie znaczy/ Jedno ludzkie życie"...

Niezależny dziennikarz, autor biografii Edwarda Gierka, Wojciecha Jaruzelskiego i wydanej ostatnio biografii Władysława Gomułki pt. „Gomułka. Dyktatura ciemniaków".

W Kaczorowie na Dolnym Śląsku proboszcz próbował zabronić strażakom z miejscowej ochotniczej straży pożarnej udziału w mszy pogrzebowej. Chowano ich kolegę, który przez wiele lat gasił pożary w Kaczorowie i okolicach, ale z czasem nazbyt mocno zaprzyjaźnił się z alkoholem. Upadł, co przecież bywa ludzką przypadłością. Strażacy postawili na swoim, pogrzeb się odbył, ale proboszcz okazał się pamiętliwy – zapowiedział, że od pogrzebu strażacy mają zakaz wchodzenia do kościoła w mundurach. W efekcie po raz pierwszy od chwili powstania kaczorowskiej OSP – było to jeszcze w głębokim Peerelu – strażacy postanowili nie pełnić warty honorowej przy wielkanocnym grobie Jezusa.

Pozostało 85% artykułu
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break