Jestem przekonany, że nie tylko mnie ten tekst zainteresuje, bo „Prognozy demograficzne są jasne – społeczeństwo się starzeje, a trend będzie się pogłębiał. Na koniec 2016 r. ponad 9 mln osób – czyli blisko co czwarta w kraju – miało co najmniej 60 lat. W 2050 r. takich osób będzie ok. 40 proc.".
Myślę, że jednym z najbardziej pozytywnych zjawisk ostatnich 20 lat jest rosnąca chęć wspomagania ludzi starszych w czasach, kiedy nie mogą oni już pracować i zarabiać pieniędzy, pozwalających im na w miarę swobodne – finansowo rzecz ujmując – życie. Nie mówiąc już o tych, których dopadła taka choroba, że bez fachowców od zdrowia, ludzi życzliwych i wsparcia finansowego rady sobie w ogóle nie dadzą.
Podajemy sporo przykładów, jak samorządy wspomagają seniorów. Są w tej grupie gminy bardzo zamożne, ale i te biedniejsze. Ale nie tylko o inwestycje chodzi, także o postawę: „Dopóki człowiek się rusza, mięśnie pracują, chce mu się wyjść z domu i jeszcze pomagać innym, wiek w niczym nie przeszkadza".
Podajemy też przykłady działań w krajach ościennych i tych trochę dalszych. Nie dziwi, że na zupełnie inny poziom wsparcia mogą liczyć starsi Niemcy i Skandynawowie, na inny Włosi i Czesi. A właśnie Czesi to już nasza gospodarcza liga.
Jeśli ktoś pamięta, jak wyglądało życie starszych ludzi pół wieku temu, nie zaprzeczy, że dziś im jest sporo łatwiej. Ale jest im bardzo, ale to bardzo... inaczej niż ich dziadkom. Wtedy, gdy moi dziadkowie byli już dziadkami, nie zwiedzali świata, płacąc pieniędzmi z wysokich emerytur, nie mieli rehabilitantów, pralek, ba, czasem nawet bieżącej wody. Ale zazwyczaj byli autorytetami, źródłem informacji i wiedzy dla ich dzieci i wnuków. Dziadek był autorytetem dla chłopców, babcia – dla wnuczek, a ze zdaniem obojga liczyło się – bardziej lub mniej – pokolenie ich dzieci.