Nie ma sądowego finału sporu o to, ile podatku od nieruchomości od farm wiatrowych mogły żądać samorządy w 2017 r. Wydawało się, że problem rozwiąże uchwałą Naczelny Sąd Administracyjny. Siedmioosobowy skład tego sądu miał ją podjąć 24 września. Konkretnie miał odpowiedzieć na pytanie, czy od 1 stycznia 2017 r. budowlą w rozumieniu ustawy o podatkach i opłatach lokalnych jest tylko część budowlana (wzniesiona z użyciem wyrobów budowlanych) wiatraka, tj. tylko fundament i wieża, czy też stanowi ją całość elektrowni wiatrowej, czyli fundament, wieża i elementy techniczne.
Ostatecznie odpowiedzi nie udzielił. Uznał, że w sprawie nie jest konieczne podejmowanie uchwały; wystarczy wyrok, który jednak zapadnie nie w zwykłym trzyosobowym, ale w siedmioosobowym składzie.
W ustnych motywach postanowienia NSA nie wyjaśnił powodów swej decyzji. Eksperci podatkowi spekulują, że powodem takiego obrotu sprawy może być wniosek do Trybunału Sprawiedliwości UE. Nie wykluczają bowiem, że NSA może się zastanawiać na zadaniem pytania prejudycjalnego, czy krajowe regulacje nie naruszają unijnych zasad konkurencji. To jednak tylko domysły. Termin rozprawy przed NSA nie został jeszcze wyznaczony.
W praktyce wyrok NSA będzie miał znaczenie dla podatku od nieruchomości za 2017 r., a to za sprawą samego ustawodawcy.
Ten dostrzegł problem, jaki w opodatkowaniu wiatraków wywołały z początkiem 2017 r. zmiany przepisów niepodatkowych – o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych i w prawie budowlanym. Postanowił zmienić przepisy tak, by jasno z nich wynikało, że opodatkowaniu podlega tylko budowlana część wiatraka. Pewnie samorządy pogodziłyby się z takim obrotem sprawy, gdyby nie to, że niekorzystną dla nich zmianę zasad opodatkowania elektrowni wiatrowych wprowadzono z mocą wsteczną od 1 stycznia 2018 r.