Polski rynek handlowy w ostatnich trzech dekadach dokonał ogromnego postępu. Z raportu EY oraz Polskiej Rady Centrów Handlowych wynika, że na koniec I połowy 2018 roku istniało 11,9 mln mkw. powierzchni handlowej, uwzględniając centra handlowe (tradycyjne, specjalistyczne i mieszane), parki handlowe i centra wyprzedażowe. Średnioroczny wzrost podaży powierzchni handlowej w latach 2012–2017 wyniósł 5 proc.
To ogromne zasoby, a przecież wiele sklepów funkcjonuje poza galeriami, co w sumie daje imponującą liczbę ponad 300 tys. placówek detalicznych. Z tego już poniżej 100 tys. stanowią sklepy spożywcze, których liczba regularnie spada, co roku o kilka tysięcy. W innych sektorach sytuacja wygląda podobnie, ubywa zarówno sklepów odzieżowych, jak i sprzedających elektronikę czy materiały budowlane.
Rosnąca rola internetu
Niemniej obraz rynku rysuje się nie tylko w czarnych barwach. Widać to choćby w miastach, w których sklepy nadal są uruchamiane. Przykładem Galeria Stela w Cieszynie, której niedawne otwarcie przyciągnęło tłumy klientów. W innych częściach kraju sytuacja wygląda podobnie.
Działa też magia sezonu świątecznego, który dla całego handlu jest najintensywniejszym okresem pod względem obrotów. Z dorocznego badania firmy Deloitte wynika, że na prezenty, żywność i spotkania towarzyskie Polacy planują w tym roku przeznaczyć średnio 1168 zł. To o 6 proc. więcej niż w 2017 r. i największy wzrost spośród przebadanych krajów.
– Mimo że internet odgrywa coraz większą rolę w kreowaniu naszych pomysłów bożonarodzeniowych, to niemal 58 proc. z nas po prezenty uda się do sklepów stacjonarnych. Pod tym względem Polacy nie tak łatwo zmieniają swoje przyzwyczajenia. Trzeba jednak zaznaczyć, że to i tak najniższy wynik wśród ankietowanych krajów, dla których średnia wynosi aż 70 proc. – mówi Radosław Pidzik, starszy menedżer w zespole strategii cyfrowych i transformacji w Deloitte.