Mariusz Tobor, ekspert firmy VULCAN, współpracującej z samorządami
Od roku szkolnego 2014/15, czyli od momentu, gdy sześciolatki po raz pierwszy masowo poszły do szkół, w polskiej oświacie trwają przekształcenia organizacyjne o skali największej od czasu utworzenia gimnazjów. Jednocześnie mamy do czynienia z procesami demograficznymi. Wszystkie te zmiany mają ogromny wpływ na oświatę samorządową.
W 2017 r. łączne wydatki oświatowe jednostek samorządu terytorialnego wyniosły prawie 71 mld zł, 68 proc. tej kwoty stanowiły płace. Jeśli uwzględnimy tylko wydatki bieżące, czyli pominiemy inwestycje i działania finansowane z funduszy europejskich, to utrzymanie oświaty w 2017 r. kosztowało samorządy 66 mld zł. Z tej kwoty tylko niecałe 42 mld zł pochodziło z subwencji oświatowej, a nieco ponad 4 mld z dotacji, wpłat rodziców i innych dochodów przynoszonych przez jednostki oświatowe. Brakujące 20 mld zł samorządy musiały znaleźć w dochodach własnych.
Bieżące wydatki i dochody oświaty rosną nieprzerwanie od wielu lat, stale wzrasta też kwota różnicy między tymi dwiema wielkościami. W ujęciu procentowym luka między wydatkami a dochodami oświaty miała różną dynamikę, lecz do 2010 r. mieliśmy do czynienia z wyraźnym trendem wzrostowym. W wyniku nacisku organizacji samorządowych i związków zawodowych udało się zahamować ten wzrost i dlatego w latach 2010–2014 wyliczona dla wszystkich samorządów luka finansowa utrzymywała się na poziomie ok. 36 proc. W 2015 r. niedobór wyraźnie się zwiększył (o prawie 1,5 punktu procentowego), a w 2017 r. gwałtownie skoczył aż o ponad 5 punktów procentowych, do rekordowego poziomu 43,6 proc.
Można więc powiedzieć, że przeciętny samorząd do każdej złotówki, którą dostał od państwa na utrzymanie szkół, przedszkoli i innych jednostek oświatowych lub „zarobił” dzięki posiadaniu tych jednostek (np. z wynajmu powierzchni w budynkach oświatowych), musiał w 2017 r. dołożyć prawie 44 grosze z innych źródeł. Jednak wielkość ta to średnia obliczona dla wszystkich JST w kraju. Tymczasem są wśród nich takie, które nie dołożyły ani grosza, i takie, które do każdej złotówki z dochodów oświaty dodały drugie tyle z innych środków.
To zróżnicowanie wynika przede wszystkim z wadliwego algorytmu podziału subwencji oświatowej, który nie odzwierciedla rzeczywistych proporcji kosztów utrzymania szkół różnych typów i rodzajów, Przeciętnie najwięcej dopłacają do oświaty gminy miejskie, mające ponad 5 tys. mieszkańców (64 proc. w 2017 r.), miejsko-wiejskie liczące ponad 20 tys. mieszkańców (61 proc.), miasta na prawach powiatu (60 proc.) i gminy miejsko-wiejskie liczące od 10 do 20 tys. mieszkańców (ponad 51 proc.).
Powiaty, które do roku 2013 praktycznie średnio nie dopłacały do oświaty, w roku 2017 musiały ze swoich niewielkich budżetów wypełnić oświatową lukę finansową, która nagle osiągnęła 8 proc. W ostatnich latach głównym problemem szkół powiatowych było zmniejszanie się liczby uczniów. Utrudniało to organizowanie oddziałów o optymalnych – z perspektywy ekonomicznej – wielkościach. W technikach powstawało coraz więcej oddziałów dwuzawodowych, w których wszystkie przedmioty zawodowe muszą być prowadzone w małych grupach. W liceach zaś, poprzednia pani minister, wprowadziła nowe, bardziej kosztowne, zasady organizowania zajęć w zakresie rozszerzonym. Jednocześnie naturalne były naciski środowisk nauczycielskich na organizowanie coraz mniejszych oddziałów, aby nie zmniejszać ich liczby pomimo spadającej liczby uczniów, bo to musiałoby się wiązać ze zwolnieniami nauczycieli. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że od momentu podjęcia decyzji o likwidacji gimnazjów, kiedy stało się pewne, że miejsc pracy w powiatowych szkołach od roku szkolnego 2019/20 przybędzie, a powiatowa oświata będzie wymagała z tego powodu dużych zmian, w wielu powiatach zaniechano działań dostosowujących organizację szkół do aktualnej liczby uczniów zmniejszonej wskutek niżu demograficznego. W ten sposób reforma oświaty, choć nie dotarła jeszcze do powiatów, odbiła się wyraźnie na ich kondycji finansowej. Warto zauważyć, że powiaty są jedyną grupą samorządów, dla których dochody oświaty (w których oczywiście dominującą kwotą jest subwencja oświatowa) w ostatnich latach zaczęły maleć, w związku ze zmniejszającą się liczbą uczniów. Spadek liczby uczniów przypadających na etat w szkołach powiatowych z niemal 11 do około 9,5, w powiązaniu z malejącą subwencją oświatową musiał spowodować istotny wzrost różnicy między wydatkami a dochodami oświaty.