Zacznijmy od wyboru trenera kadry. Musieliście ogłaszać konkurs dwa razy, bo za pierwszym razem nikt się nie zgłosił. Był pan zdziwiony, rozczarowany?
Paweł Słomiński: Trochę tak, trochę nie. Wydaje mi się, że reakcja środowiska była typowa dla nas, Polaków, czyli podejrzenie, że konkurs został ustawiony i musi ten konkurs wygrać ktoś, kogo sobie wybrał związek. Tak nie było. Przez miesiąc nikt nie złożył aplikacji, dlatego przedłużyliśmy czas składania ofert, i złożone zostały dwie propozycje. Kandydatura Bartka Kizierowskiego, chociaż świetnego fachowca, mogłaby być nieważna ze względów formalnych, bo była wymagana określona klasa trenerska, a on, spędzając większość życia poza Polską, takich uprawnień nie nabył. Zarząd odniósł się jednak do obu propozycji i stwierdził, że oferta Roberta Brusa jest związana z bardziej szczegółowym programem, z konkretnymi rozwiązaniami. Na pewno mieliśmy wielki dylemat, bo Bartek jest człowiekiem o ugruntowanej pozycji w środowisku i miał wyniki zarówno jako zawodnik, jak i trener. Robert Brus nie jest tak rozpoznawalny, ale przecież od wielu lat pracuje w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Krakowie, uczył się warsztatu chociażby u śp. Marysi Jakubik, która była doskonałym trenerem i kontynuuje jej pracę. Jego zawodnik Jakub Majerski jest przez nas brany pod uwagę nawet w kontekście występu na igrzyskach olimpijskich w Tokio.