Zaprojektowanie kostiumów powierzono Joannie Klimas, znanej polskiej projektantce mody, zwanej także pierwszą damą polskiego minimalizmu. Z Operą Krakowską Klimas współpracowała przy „Mefistofelesie" Arrigo Boito, który miał swoją premierę w 2014 roku. Projektantka wspominała podczas konferencji prasowej: „Doceniam atmosferę miejsca, życzliwość ludzi, zwłaszcza osób z pracowni krawieckich. Produkcja była bardzo trudna, mieliśmy do przygotowania niewyobrażalną ilość kostiumów. Jestem pod wrażeniem pierwszych prób. W Operze Krakowskiej po raz pierwszy spotkałam się z takim zaangażowaniem i zapałem przy pracy".
Obecnie trwają próby z udziałem solistów: Sławomira Kowalewskiego i Łukasza Motkowicza (Figaro), Moniki Korybalskiej i Darii Proszek (Rozyna), Adama Sobierajskiego i Pablo Martineza (hrabia Almaviva), Roberta Gierlacha i Jacka Ozimkowskiego (Doktor Bartolo), Wołodymyra Pańkiwa, Sebastiana Marszałowicza oraz Łukasza Jakubczaka (Don Basilio), Magdaleny Barylak i Agnieszka Cząstki (Berta – Marcelina), Jarosława Bieleckiego i Krzysztofa Kozarka (Fiorello).
Historyjka o oszuście
Premiera spektaklu „Pajace/Gianni Schicchi" odbędzie się w szczecińskiej Operze na Zamku już 9 marca. „Pajace" Ruggera Leoncavalla już publiczność widziała. Teraz będą połączone z jednoaktową operą „Giannim Schicchim" Giacoma Pucciniego.
– Gdy przygotowuję kolejny tytuł, zanudziłbym się, gdybym coś powtarzał – powiedział Michał Znaniecki, reżyser, dramaturg, scenograf i pedagog, studiował na Uniwersytecie w Bolonii u Umberta Eco oraz Giorgio Strehlera w Teatro Piccolo di Milano. Zadebiutował w mediolańskiej La Scali, mając zaledwie 24 lata i był najmłodszym w historii reżyserem debiutującym w tym teatrze. – W związku z tym każda odsłona „Pajaców" w moim wykonaniu była zupełnie inna, każda dotyczy innych emocji i doświadczeń. I opera na to pozwala, jest na tyle bogata, że reżyser musi wybrać. Wybrałem już pewną spektakularność, atrakcje w parku, przejazdy po mieście, parady i niesamowite efekty. W Stralsundzie w Niemczech było zupełnie inaczej: widzowie byli na scenie, a akcja na parterze i balkonach teatru. Za każdym razem jest to nowe wyzwanie, żeby pokazać „Pajace" inaczej. I nie robię tego jedynie dla publiczności, robię to także dla siebie, inaczej bym zwariował. Teraz wybraliśmy nowe tematy, nowe atrakcje – i te głębokie, i te spektakularne, lekkie, teatralne, żeby pokazać wszystkie kolory „Pajaców". Bo „Pajace" to mają – wesołą historię, którą opowiadają, ale i emocje, miotające wszystkimi postaciami. Ta opera będzie bardzo osobista, bardzo metateatralna. Będziemy bawić się formą i konwencją, pokażemy więcej prywatności artysty, mniej blichtru. Mała odległość pomiędzy aktorem a widzem pozwoli na większą intymność, której w parku być nie mogło. Pogłębimy to, czego nie pogłębiliśmy do tej pory. Ale potem kontrastujemy „Pajace" totalną farsą, w której z kolei pokażemy, jak bardzo teatr może być pusty, gdy jest pełen fajerwerków, a nie mówi o nas.
„Pajace" to opowieść o miłości, zdradzie, zazdrości. „Gianni Schicchi" to zabawna historyjka o oszuście. Pierwsza smuci – każdego może z innego powodu, druga – raczej bawi, choć ironia przykrywa tu nasze ludzkie wady.
– Dla mnie najważniejsze było, żeby stworzyć kontekst całości, żebyśmy nie robili dwóch małych niezależnych oper, oddzielonych antraktem, jako że muzycznie i treściowo to dwie różne formy – mówi reżyser. – Pokazanie takiej błahej, śmiesznej historii, która stawia na komizm postaci i sytuacji, to w kontekście „teatru w teatrze" „Pajaców" jest niesamowicie ciekawe dla wykonawców i publiczności. Pokazujemy bowiem cały czas wychodzenie z roli, wchodzenie w rolę. W „Pajacach" już te role są podwójne, ale w „Giannim Schicchim" musiałem to dodać. Na przykład tę część, gdy aktor gra idiotę czy oszusta, a potem idzie do garderoby i jest w depresji. Tutaj jeszcze bardziej widoczna będzie zabawa „teatru w teatrze" i masek. To, co w „Pajacach" jest już wpisane w libretto, konsekwentnie musiałem umieścić w „Giannim Schicchim".