Miejscowych planów zagospodarowania brakuje. Miasta nie śpieszą się jednak z ich uchwalaniem. Wolą realizować inwestycje na podstawie warunków zabudowy. Tymczasem Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju chce ograniczyć ich wydawanie. To się samorządom niespecjalnie podoba.
Likwidacja decyzji
Ministerialne propozycje są na razie na etapie założeń. Resort zapowiada jednak, że lada dzień pokaże konkretny projekt. Gdy chodzi o warunki zabudowy, szykuje się małe trzęsienie ziemi. Decyzje te mają wprawdzie pozostać, ale w mocno okrojonej wersji. Zmienią również nazwę na decyzje lokalizacyjne. Na ich podstawie będzie można tylko kontynuować lub uzupełniać zabudowę i to nie w każdym wypadku. Musi jeszcze zezwolić na to normatyw urbanistyczny.
Będą to wskaźniki, np. ile powinno być w danej miejscowości miejsc w przedszkolach, szkołach, przychodni. Samorządy będą mogły ustalać własne wymagania w tych sprawach, ale gdyby tego nie zrobiły, będą miały obowiązek stosować normatyw państwowy.
Stare warunki będą obowiązywać tylko do daty uchwalenia nowego typu planu, planu przeznaczenia. Zastąpi on obecnie studium. Natomiast miejsce planów zagospodarowania zastąpią plany zabudowy.
Szybkie formalności
Od lat warunki urbanistyczne są krytykowane za utrwalanie chaosu w przestrzeni oraz ich uznaniowość. Tymczasem samorządy ich bronią, choć widzą też wady.