Na całej prawie długości Białego Dunajca w granicach gminy Biały Dunajec oba brzegi rzeki porasta gąszcz roślin, przypominających ogromne łopiany. Każdy, kto dotknie ich liści, zwłaszcza w słoneczny i upalny dzień, naraża się na oparzenia II lub nawet III stopnia, bolesne bąble na skórze i długo niegojące się rany.
To barszcz Sosnowskiego. Największa roślina zielna na świecie, osiągająca ponad 4 m wysokości, rodem z Kaukazu, stała się plagą w gminach podhalańskich. Jedna z gmin, gdzie plaga ta jest najbardziej dokuczliwa, jest właśnie Biały Dunajec.
– W ubiegłym roku z barszczem walczyły u nas cztery osoby, jeden nasz pracownik i trzy skierowane przez urząd pracy w ramach robót interwencyjnych. Wszyscy bardzo biegle posługują się kosą. Stosowaliśmy też herbicydy. Dzięki temu udało się ekspansję barszczu zahamować, ale bez radykalnych działań się go nie pozbędziemy – nie ukrywa podinspektor ds. gospodarki komunalnej i ochrony środowiska w urzędzie gminy Biały Dunajec Andrzej Kęsek.
W czerwcu gmina spodziewa się przyjazdu wyspecjalizowanej ekipy, która ma się zająć kompleksowym likwidowaniem tej rośliny w ramach projektu „Środowisko bez barszczu Sosnowskiego".
W projekcie, przygotowanym i realizowanym przez Uniwersytet Rolniczy w Krakowie oraz Małopolską Izbę Rolniczą, uczestniczy 29 gmin z województwa małopolskiego. Chodzi o zlikwidowanie barszczu na 134 ha, w miejscach, gdzie roślina zajmuje ponad 50 proc. powierzchni. Przeznaczono na to 3 mln 270 tys. zł ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego, zwanego popularnie „norweskim". Udział własny samorządów wyniesie 15 proc.