Ale coś z dawnych „poznańczyków” w nas zostało. Może Chłapowski, Cegielski, Szamarzewski, Wawrzyniak czy Bojanowski tak zupełnie by nas, współczesnych, nie sklęli? Na pewno nie sklęliby poznańskich kupców i przedsiębiorców, którzy dziś wprawdzie borykają się z odmiennymi niż oni problemami, ale też zwycięsko. Nie sklęliby też, przypuszczam, Piotra Voelkela, który robi w Poznaniu cuda. I wielu innych.

Prezydent Wojciech Szczęsny Kaczmarek miał nadzieję stworzyć w Poznaniu wielkie centrum targowo-finansowe, ale dzisiaj w stolicy Wielkopolski swoją siedzibę ma już tylko jedna bankowa centrala – Spółdzielcza Grupa Bankowa. Targi radzą sobie znakomicie, ale znaczenie imprez wystawienniczych w dobie wszechogarniającego internetu jest dużo mniejsze, niż mogło się wydawać kilkanaście lat temu. Światowe korporacje jakoś się do Poznania nie garną.

Ale może to dobrze? Ćwierć wieku temu, u progu polskich przemian, nieodżałowany profesor Wacław Wilczyński tłumaczył, że siłą wielkopolskiej gospodarki jest „kapitalizm ludowy”. Czyli powszechność małych i średnich przedsiębiorstw, sprzedających swoje wyroby bądź usługi przede wszystkim na rynku lokalnym, ale także krajowym i – o tym wówczas można było jedynie marzyć – eksportujących za granicę. Dzisiaj to marzenie się spełnia. Andrzej Miszczuk, „poznaniak przelotowy”, bo jednocześnie obywatel rajskiej Szwajcarii, nie może się nachwalić wielkopolskich menedżerów. Że świetnie wykształceni, dobrze znający rynek, doświadczeni, głodni sukcesu, umiejący się poruszać w trudnym otoczeniu. Miszczuk wie, co mówi, przez 20 lat pracował w jednej z największych firm zarządzania aktywami na świecie i poznał kopy zachodnich biznesmenów.

Poznań nie stał się wprawdzie centrum gospodarczym Polski, nie wyrósł nawet – i już nie wyrośnie – na „polski Frankfurt”, ale życie w mieście nienależącym do globalnych korporacji i ich wszechwładnych prezesów ma jednak urok. Gdyby tak jeszcze udało się zmniejszyć cień, który na Poznań rzucają wszechobecne galerie handlowe, życie w stolicy Wielkopolski stałoby się jeszcze bardziej znośne…