Siatka z duszą. Biznes też

Bywało, że Rzeszów szczycił się sukcesami drużyny żużlowców lub osiągnięciami piłkarzy, ale dziś rozmawia się tylko o tym, czy siatkarze Asseco Resovii znów zostaną mistrzami Polski. Zanosi się na to, że zostaną.

Aktualizacja: 21.06.2015 18:52 Publikacja: 21.06.2015 17:41

Fot. Łukasz Nikipilo

Fot. Łukasz Nikipilo

Foto: Asseco Rzeszow

Krzysztof Rawa

Rzadko się zdarza, by duże miasto miało tak jednoznaczną etykietę – stolica polskiej siatkówki. Koszulki w biało-czerwone pionowe pasy, wypełniona po brzegi hala na Podpromiu, herb klubowy, w którym na tle piłki widoczny jest herb Rzeszowa (srebrny krzyż kawalerski na niebieskim polu) – wszystko kojarzy się z emocjami, jakie dają siatkarze.

Klub ma ponadstuletnią historię. Badania historyków mówią o 1904 lub 1905 roku jako dacie powstania Resovii. Dokumenty potwierdzają oficjalną rejestrację w 1909 roku. Sekcja siatkówki stulecie będzie obchodzić w 2037 roku.

Na raty

Fundament pod sukcesy budowano na raty. Można się zgodzić, że ważny krok postawiono w 1955 roku, gdy z okazji 50-lecia klubu w Rzeszowie rozpoczęto budowę solidnej hali sportowej. Stoi do dziś przy ul. Pułaskiego i pamięta wiele – pierwsze treningi, mecze w lidze regionalnej, pierwsze sukcesy oklaskiwane przez 730 widzów lub trochę więcej, jeśli dali radę wcisnąć się na trybunę. Wreszcie pamiętny awans Resovii Rzeszów do I ligi. Był 1969 rok.

Kolejne pół dekady z pierwszej połowy lat 70. to czas dumy, jakiej miasto wcześniej nigdy nie czuło. Jeszcze dziś, gdy siatkarze z tamtego złotego pokolenia pojawiają się na Podpromiu, dostają brawa jak mistrzowie z ostatnich lat.

Znała ich cała Polska, bo nie byli jedynie czterokrotnymi mistrzami kraju (Resovia rozpoczęła zdobywanie tytułów w 1971 roku, potem wygrywała ligę w 1972, 1974 i 1975; w 1973 roku było srebro, w 1970 brąz). Byli tymi, których trener Hubert Wagner zabierał na zwycięskie mistrzostwa świata w Meksyku (1974) – tam grali Stanisław Gościniak, Marek Karbarz i Włodzimierz Stefański, i na niezapomniane igrzyska w Montrealu (1976), gdzie mistrzami olimpijskimi zostali Karbarz, Stefański i Bronisław Bebel. W składzie ówczesnej Resovii byli jeszcze Jan Such, Alojzy Świderek, Wiesław Radomski – każdy z nich miał wkład w tworzenie tej legendy.

Byli też trenerzy z charyzmą – Jan Strzelczyk i Władysław Pałaszewski, którym siatkarski Rzeszów zawdzięcza wiele, nawet sławną w swoim czasie „podwójną krótką", atak, którym reprezentacja Polski biła świat i Europę. Resovia w europejskich pucharach już wtedy znaczyła wiele: 1973 rok – drugie miejsce w Pucharze Europy, 1974 – trzecie w Pucharze Zdobywców Pucharów, 1975 – klubowe wicemistrzostwo świata.

Przyszły potem lata chude. W 1991 roku Resovia spadła do Serii B. Próby odrodzenia były, ale...

Dawnym mistrzom zależało najbardziej. Marek Karbarz i Wiesław Radomski na początku XXI wieku dali nadzieję. Z II ligi klub awansował do Serii B, jeszcze rok i wróciła ekstraklasa. Na ławce trenerskiej – znów Jan Such.

W roku awansu siatkarze przenieśli się do nowej (stanęła w 2002 roku) hali Podpromie. Zaczęła się droga powrotna na szczyt.

Nikt nie zaprzeczy, że nowa Resovia, a właściwie Asseco Resovia, to także sukces myśli biznesowej. Asseco Poland, znacząca spółka informatyczna, związała się z klubem w 2007 roku. Prezes firmy Adam Góral dał pieniądze, ale postawił warunki: budujemy wszystko od nowa, wedle profesjonalnych wzorów, by mieć pewność, że efektowna siatkówka będzie obecna w Rzeszowie przez lata.

Z jednej strony mocna drużyna (cudów nie ma, trzeba było sprowadzić mocnych siatkarzy, także zagranicznych, i fachowca do ich szkolenia), z drugiej system szkolenia młodzieży, który zapewni to, co ważne – związek z regionem, popularność, wsparcie sponsorów. Model w pełni biznesowy, ale z duszą.

Czas na show

Kibice dostali spektakle, a nie tylko mecze. Szybko przywykli, że ich siatkarzami są reprezentanci wielu krajów. W biało-czerwonych pasach grali lub grają Kubańczyk Ihosvany Hernandez, Amerykanin Paul Lotman, Czech Lukas Tichacek, Niemcy Jochen Schoeps i Gyorgy Grozer, Fin Mikko Oivanen, Serb Nikola Kovacević, Białorusin Oleg Achrem, któremu kibice uszyli – i wyłożyli na trybunach – wielką koszulkę, gdy wracał na boisko po ciężkiej kontuzji.

Oczywiście w sporcie wszystko przewidzieć trudno i szczęście też trzeba mieć. Resovia zwykle ma. W PlusLidze wiedzą, że klub rzadko myli się przy transferach, że jak zapłaci, to dostaje potem swoje na boisku. Szczęście trzeba mieć też do trenerów. W Rzeszowie było paru, którzy dali klubowi wiele. Po Suchu – Ljubomir Travica, Chorwat z wielkim doświadczeniem w reprezentacji Jugosławii i z ligi włoskiej, jako trener prowadził do sukcesów drużynę Serbii i Czarnogóry. On przypomniał rzeszowianom, jak smakują medale mistrzostw Polski. Zdobył z Resovią trzy – srebrny i dwa brązowe.

Przy Suchu i Travicy wychował się zdolny asystent Andrzej Kowal. Człowiek stamtąd, w stolicy Podkarpacia spędził prawie całe życie. Jego kadencję od sezonu 2011/2012 zdobią trzy tytuły mistrza kraju (2012, 2013, 2015), jedno wicemistrzostwo (2014), drugie miejsce w ostatniej Lidze Mistrzów.

Co dalej? W kwestii budowy drużyny – wszystko wedle sprawdzonych reguł. Kowal podpisał umowę z Resovią na trzy lata. Plan biznesowy jest gotowy, trwa wykonywanie.

Szykuje się ważna zmiana w hali. Zapadła decyzja miasta, że Podpromie ma być rozbudowane. Projektant hali Stanisław Kuś tak to kiedyś wymyślił, że do budynku można dostawiać moduły. Koncepcja mówi, że po dodaniu nowych trybun bocznych, północnej i południowej, oraz przebudowie pozostałych liczba miejsc zwiększy się z 4304 do 6,5–7 tysięcy. Na zwykłe mecze ligowe może wreszcie wystarczy (dziś bilety rozchodzą się w kilka minut), na wielkie okazje pewnie i to za mało.

Klub chciałby, żeby Podpromie było jeszcze bardziej przyjazne widzom i siatkarzom, by powstała nowa siłownia, pasaż odnowy biologicznej, sauny, zaplecze biznesowe z trybunami, nowocześniejsze kasy i stanowiska dla mediów. W głowie prezesa Bartosza Górskiego krążą myśli o wielkich imprezach siatkarskich w Rzeszowie. Nie bez racji. Trzeba kuć tę siatkarską legendę, póki gorąca.

Kolejny triumf

Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów zdobyli od 1970 roku siedem tytułów mistrza Polski, trzy razy kończyli rozgrywki na drugim miejscu, sześć razy – na trzecim. Zadanie obrony złotych medali w sezonie 2015/2016 mają: rozgrywający Fabian Drzyzga (mistrz świata) i Lukas Tichacek, atakujący Jochen Schoeps, przyjmujący Bartosz Kurek, Nikołaj Penczew, Oleg Achrem i Aleksander Śliwka, środkowi Piotr Nowakowski (mistrz świata), Dmytro Paszycki, Łukasz Perłowski i Dawid Dryja oraz libero Krzysztof Ignaczak i Damian Wojtaszek.

Pierwszym trenerem pozostaje Andrzej Kowal, jedyny Polak na takim stanowisku wśród najlepszych klubów PlusLigi, drugim szkoleniowcem jest Marcin Ogonowski.

PlusLiga rozpocznie się w listopadzie. Ze względu na potrzeby reprezentacji i igrzyska w Rio de Janeiro zmieniono system rozgrywek. Nie ma fazy play-off; po rundzie zasadniczej drużyny z pierwszego i drugiego miejsca zagrają o mistrzostwo Polski.

Opinia

Andrzej Kowal | trener Asseco Resovii Rzeszów

Nowa historia mego klubu rozpoczęła się z przyjściem do siatkówki firmy Asseco. Wraz z jej wejściem w nazwę i struktury klubowe zaczęliśmy z inicjatywy prezesa Adama Górala od wszechstronnego szkolenia młodzieży, od budowania systemu, który będzie dostarczać młodych siatkarzy do pierwszego zespołu. Prezes uznał, że jeśli w klubie pojawią się dobrzy zawodnicy, którzy zapewnią rozgłos medialny, przyciągną młodzież do klubu. To działa. Za końcowy wynik odpowiada trener, więc w czasie mej pracy w Resovii decydujące słowo zawsze należało do mnie. Myślę, że wszyscy w klubie to rozumieją, schemat współpracy jest ułożony, potrafimy dojść do konsensusu, szczególnie w sprawach transferów. Mam wiarę we własne siły, przekonanie, że podążam właściwą drogą. Dla mnie miarą sukcesu Asseco Resovii jest to, że od kilku lat walczymy o złoty medal. Dzięki temu wiemy, że zespół jest dobrze budowany.

W siatkówce ważna jest systematyczna praca, taktyka, ale też cierpliwość i systematyczność. Polscy trenerzy mogą prowadzić zespoły, tylko potrzebują kredytu zaufania. Urodziłem się w Nowej Sarzynie i poza krótkim okresem szkoły średniej w Świdniku spędzam życie w Rzeszowie. Jednak nikt nie ocenia mej pracy na podstawie miejsca urodzenia. Myślę, że w Polsce trenerzy zagraniczni dostają większy kredyt zaufania. To samo dotyczy zawodników. Założenie, że ten z zewnątrz będzie lepszy od tego, którego już mamy, często bywa błędne...

Krzysztof Rawa

Rzadko się zdarza, by duże miasto miało tak jednoznaczną etykietę – stolica polskiej siatkówki. Koszulki w biało-czerwone pionowe pasy, wypełniona po brzegi hala na Podpromiu, herb klubowy, w którym na tle piłki widoczny jest herb Rzeszowa (srebrny krzyż kawalerski na niebieskim polu) – wszystko kojarzy się z emocjami, jakie dają siatkarze.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego