Rzeczpospolita: 130 firm, 25 tys. ludzi pracujących w sektorze hi-tech, 2 mld dolarów przychodów rocznie z eksportu lotniczych części i komponentów – tak to planowaliście, kiedy w 2003 roku rzucił pan hasło budujemy Dolinę Lotniczą. Ideę skrzydlatego klastra w południowo-wschodniej Polsce podchwyciło 16 regionalnych przedsiębiorców.
Marek Darecki: Wiem jedno. Ponad dekadę temu na pewno chcieliśmy rozwijać lotniczą branżę. Dziś sądzę, że nasz sukces był możliwy tylko w Polsce południowo-wschodniej, bo cała historia rozwoju Doliny Lotniczej jest po prostu nie do powtórzenia w innym miejscu. W Rzeszowie, Mielcu, Świdniku na Lubelszczyźnie, zadziałało kilka czynników: w jedno splotła się historia 70 lat doświadczeń przemysłu samolotowego wyrastających z przedwojennego jeszcze Centralnego Okręgu Przemysłowego, tradycja kultury technicznej i powstająca przez pokolenia. Do tego doszła wola odrodzenia się branży i głód sukcesu po załamaniu rynku i upadku firm lotniczych w wyniku zawalenia się minionego ustroju.
Sprzyjał nam model przekształceń gospodarczych – wybrano taki wariant prywatyzacji, który dawał firmom konkretnego właściciela. Do nas trafili pragmatyczni do bólu Amerykanie i Kanadyjczycy dla których się liczyło, żeby każda inwestycja i przedsięwzięcie miało sens z biznesowego punktu widzenia. Ale w klastrze pojawili się też Francuzi z Hispano-Suizy, Włosi z Avio i AgustyWestland, Niemcy z MTU, którzy widzieli w nas – odchudzonych po kryzysie i restrukturyzacjach – potencjał i odważyli się zainwestować. A przy okazji zapewnili już na starcie wiedzę – kapitał i kluczowy w lotnictwie oraz dostęp do rynków zbytu. Szacujemy, że od początku klastra zainwestowano u nas ponad 6 mld złotych.
To nie niskie koszty produkcji w branży były głównym magnesem dla zachodnich koncernów i spółek?
W interesach te wyliczenia są ważne, w Dolinie także do dziś odgrywają istotną rolę, ale w oczach inwestorów liczą się tradycja, kultura techniczna, czyli, jak mówią Amerykanie: industrialne DNA. Tej wartości próżno szukać w konkurencyjnych cenowo Meksyku, Chinach, a nawet innych krajach naszego regionu. To nie przypadek, że swoje usługi oferują Rumuni, Czesi, a zamówienia z dziedziny skrzydlatego hi-tech trafiają do przedsiębiorców z Doliny Lotniczej.