O ile w przypadku centrów magazynowych – w Lublinie rywalizuje ze sobą właściwie tylko dwóch dużych deweloperów, a czynsze za wynajem hal są dość wysokie, bo konkurencja mała – rynek ciągle jest do podbicia, o tyle w przypadku galerii handlowych jest odwrotnie.
Tutaj konkurencja między centrami w ostatnim czasie mocno się zaostrzyła. Po otwarciu dwóch dużych obiektów w ciągu kilkunastu miesięcy na rynku zrobiło się niebezpiecznie ciasno. Lublin stał się bowiem miastem o jednym z najwyższych wskaźników nasycenia centrami handlowymi w Polsce.
Czy zatem wystarczy klientów, aby i nowe galerie, i te starsze – zmuszone przez konkurencję do modernizacji – zarobiły na utrzymanie?
Eksperci twierdzą, że lubelski rynek jest dość płytki, a siła nabywcza potencjalnych kupujących ograniczona, mimo pozytywnych zmian w ostatnim czasie. Dlatego duży projekt handlowy, szczególnie jeśli powstaje niedługo po poprzednim równie wielkim powierzchniowo, wyczerpuje potencjał rozwoju rynku na kilka lat.
Teraz losy lubelskich galerii handlowych i ich najemców są w rękach zarządców centrów i speców od marketingu. Bo klient przyjdzie na otwarcie galerii z ciekawości, będzie chciał skorzystać z promocji, zobaczyć nowe marki w sklepach, wypróbować usługi etc.