Raper, którego z uwagą słucha cały świat

Kendrick Lamar i Foals będą największymi gwiazdami Kraków Life Festival odbywającego się między 20 a 22 sierpnia. Wszystko wskazuje na to, że impreza wraca do czasów świetności.

Aktualizacja: 17.08.2015 10:53 Publikacja: 16.08.2015 21:05

Kendrick Lamar reprezentuje nową falę raperów, a jego najnowsza, wydana w marcu, płyta „To Pimp A Bu

Kendrick Lamar reprezentuje nową falę raperów, a jego najnowsza, wydana w marcu, płyta „To Pimp A Butterfly” jest bodaj najbardziej wyrafinowaną produkcją rapową wszech czasów

Foto: materiały prasowe

Krakowski festiwal organizowany w sierpniu przez AlterArt, producenta gdyńskiego Open'era, wraca w wielkim stylu po rocznej przerwie związanej m.in. z odejściem sponsora tytularnego.

Kraków Life Festival od początku, czyli od 2006 roku, prezentował najwyższy poziom. Zawsze gościli w Krakowie najważniejsi artyści spod znaku hip-hopu, r'n'b, popu i rocka. W 2013 r. wystąpili m.in. Florence and the Machine i Franz Ferdinand. Wcześniej festiwal uświetnili Jay-Z, Rihanna i Lily Allen, Missy Elliot i Kaiser Chiefs, The Killers, 50 Cent, Muse, The Chemical Brothers.

Przedmieścia Los Angeles

Przyjazd Kendricka Lamara do Krakowa jest wielką muzyczną sensacją, wokół której wiele było zamieszania. Pierwotnie raper był anonsowany na gdyńskim Open'erze. Potem zniknął z jego programu i fani stracili nadzieję na koncert. Wtedy organizatorzy Life Festival ogłosili, że pojawi się na krakowskim festiwalu. Po gdyńskim show Drake'a i A$AP Rocky będzie to drugie hip-hopowe wydarzenie roku w Polsce.

Lamar pochodzi z Compton, jednej z najbiedniejszych i najbardziej niebezpiecznych dzielnic dystryktu Los Angeles. Całkiem niedawno – w garniturze, który założył chyba pierwszy raz – odbierał w Los Angeles stanowy tytuł Pokoleniowej Ikony. Doceniono fakt, że jego światowa kariera nie zrywa z lokalnymi korzeniami, a wręcz je afirmuje.

Kendrick reprezentuje nową falę raperów, a jego najnowsza, wydana w marcu, płyta „To Pimp a Butterfly" jest bodaj najbardziej wyrafinowaną produkcją rapową wszech czasów. Porównuje się ją z zeszłorocznym albumem D'Angelo „Black Messiah", jest jednak o wiele bardziej zróżnicowana stylistycznie.

Lamar zaprezentował się w nagraniach jako spadkobierca wszystkich czarnoskórych artystów, którzy tworzyli wielkość amerykańskiej muzyki popularnej: jazzu, bluesa, soul i funky. Album mieni się bogactwem barw wszystkich tych gatunków. Zwariowane są miksy i sample. Imponuje zmienny sposób frazowania. Niekiedy Kendrick brzmi jak Prince. Pracował z nim zresztą nad płytą, ale panowie byli zbyt zajęci i nie uzgodnili ostatecznych wersji nagrań. Ale i tak Książę odcisnął swoje piętno na albumie.

Przebój „i" zawiera muzyczny cytat z przeboju The Isley Brothers „That Lady". Kendrick Lamar osobiście odwiedził wokalistę zespołu Ronalda Isleya i poprosił go o zgodę na wykorzystanie kompozycji w swoim utworze. Potem zaprosił Isleya do nagrania piosenki „How Much a Dollar Cost?".

Docenieni przez fanów i krytyków

Wszystko to sprawiło, że płyta cieszy się popularnością zarówno u fanów, jak i recenzentów. Imponująco wypadły dane dotyczące sprzedaży. Już w pierwszym tygodniu album kupiły w Ameryce 363 tysiące fanów.

Płyta nie jest zbiorem banalnych kawałków na temat przemocy, seksu i narkotyków. Tych tematów nie brakuje, mamy jednak do czynienia przede wszystkim z demonstracją afroamerykańskiej dumy.

Znamienne jest już zdjęcie zamieszczone na okładce – nie da się ukryć, że seksistowskie, a może i, paradoksalnie, rasistowskie. Pokazali się na nim bowiem sami czarnoskórzy mężczyźni w różnym wieku przed fasadą Białego Domu. Są półnadzy, a w dłoniach trzymają flaszki i zwitki dolarów. To manifestacja siły pokolenia, które, nagrywając rapowe płyty, firmując modne ciuchy i obuwie – prze do władzy, osiąga coraz większe wpływy, zdobywa miliony, kompensując dekady cierpień i upokorzeń swoich przodków. Znaczący jest początek albumu. Kendrick Lamar skomponował go wraz z legendą funku George'em Clintonem. Do jazzujących dźwięków, prowokacyjnie i nie bez perwersyjnej dumy, dograny został cytat z przeboju Borisa Gardinera: „Każdy czarnuch jest gwiazdą!".

Aby stworzyć opus magnum rapu, Kendrick zaprosił do współtworzenia albumu najważniejszych producentów, wśród których są Dr. Dre, Anthony „Top Dawg" Tiffith, Boi-1da, Flying Lotus, Terrace Martin, Pharrell Williams, Knxwledge, Sounwave i Thundercat.

Traumy raperów

Tytuł płyty jest grą słów związaną z traumą najstarszych raperów, którzy czuli się wykorzystywani przez gigantów fonografii jak... prostytutki przez sutenerów. Pierwotny tytuł „Wykorzystywać gąsienicę" związany był z legendą rapu, jaką obrosła postać Tupaca, ofiary wydawców i gangsterskich porachunków. Kendrick postanowił zastąpić gąsienicę motylem – również po to, żeby uchwycić przemianę dokonującą się w jego środowisku. Wykorzystał jednak pełen gniewu wywiad Tupaca w finale płyty. Jako przypomnienie – bo czasy się zmieniają i teraz to raperzy wykorzystują przemysł płytowy.

– Chciałem wyrazić w tytule jasne strony życia – powiedział Kendrick. – Chociaż słowo „pimp" (sutener) kojarzy się z agresją, ma również inne znaczenia. Dla mnie kojarzy się z wykorzystywaniem mojego statusu celebryty zgodnie z moimi potrzebami i interesami. Cieszę się, że przemysł płytowy nie korzysta z mojej popularności w sposób, który przeze mnie nie byłby akceptowany.

Wesley Snipes i jego podatki

Jednym z bohaterów albumu jest czarnoskóry aktor Wesley Snipes skazany za sfałszowanie zeznań podatkowych – łącznie na sumę 10 mln dolarów. Sprawa odbiła się głośnym echem w środowiskach afroamerykańskich i uczyniła ze Snipesa bohatera zwłaszcza wśród biednych.

Z kolei „King Kunta", nawiązujący do słynnego serialu „Korzenie", jest szyderstwem ze stereotypów funkcjonujących na temat czarnoskórych.

W Krakowie można się spodziewać nie tylko ekscytującego show, ale i mocnej opowieści o Afroamerykanach we współczesnym świecie. Tak jak w Gdyni młoda europejska widownia odda pewnie hołd czarnoskóremu bohaterowi czasów globalnej popkultury.

Potomkowie Kunty Kinte wstali z kolan i znaleźli się w elicie świata. Kendrick Lamar wystąpi 21 sierpnia.

Grecki lider z nowymi piosenkami

Drugą gwiazdą Kraków Life Festival będzie grupa Foals. Zagrają 20 sierpnia. Muzycy pod wodzą Yannisa Philippakisa pracują obecnie nad czwartym albumem, dlatego jest szansa, że w Krakowie fani usłyszą najnowsze piosenki, w tym wydany już na singlu przebój „What Went Down", któremu towarzyszy niezwykle dramatyczny teledysk. Na pewno nie zabraknie w programie koncertu takich hitów, jak „Spanish Sahara", „My Number", „Inhaler" czy „Cassius".

Foals od początku wywoływali gigantyczne nadzieje wydawców. Produkcją ich debiutanckiego albumu „Antidotes" zajął się sam Dave Sitek z TV on the Radio. Jednak brzmienie, które zaproponował, nie odpowiadało zespołowi. Do anegdoty przeszła recenzja, jaką wystawili utytułowanemu koledze: „Piosenki brzmią, jakby je zarejestrowano w Wielkim Kanionie".

Postawili na swoim i po przearanżowaniu nagrań płyta debiutowała na trzecim miejscu brytyjskiej listy przebojów. Sukces był jednak lokalny. Poza Wyspami Foals zostali zauważeni dopiero po nagraniu drugiego krążka „Total Life Forever". Muzycy reklamowali go jako „marzenie umierającego orła". Większość piosenek napisanych przez Yannisa Philippakisa dotyczyła futurologii, na której punkcie ma kręćka.

Najważniejsze dla grupy było to, że singel „Spanish Sahara" trafił do zrealizowanego przez HBO serialu „Entourage", a potem zakupiono go do cyklów „Skin" i „Outcasts".

Pozycję grupy przypieczętowała wydana w 2013 roku płyta płyta „Holy Fire" – bardzo wyrównany zestaw poprockowych piosenek ze wspomnianym już singlem „Inhaler". Piosenka i clip fantastycznie wyrażają istotę młodzieżowych społeczności, które nie chcą utożsamiać się z wielkimi ideami, wolą minimalizm nieformalnych spotkań, adrenalinę sportów ekstremalnych, taniec czy jogę.

Jest ironią losu, że Foals mają dziś zdecydowanie mocniejszą pozycję niż wspomniany już zespół TV on the Radio, który również wystąpi w Krakowie.

Kolejną gwiazdą będą Maccabees. Liderzy brytyjskiego indie rocka przyjeżdżają tuż przed wydaniem nowej płyty.

Wśród wykonawców są również Wild Beasts, Future Islands, Viet Cong, Low Roar, Kamp! i Ratatat.

Karnet festiwalowy kosztuje 270 zł. Bilety jednodniowe na 20 sierpnia oraz 21 sierpnia – 145 zł, na 22 sierpnia zaś 79 zł.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora, j.cieslak@rp.pl

Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break