Dzięki sieci w wielu mniejszych miastach regionu uchowały się kina, które – mimo konkurencji krakowskich multipleksów – świetnie sobie radzą.
Gdy w dużych polskich miastach pojawiły się multipleksy, małe kina, szczególnie w mniejszych miejscowościach, zaczęły padać jak muchy. Głównie dlatego, że nowe filmy puszczały one miesiąc, a często nawet po dwóch miesiącach od ich premiery w tzw. kinach wielosalowych. Wynikało to z ograniczonej liczby kopii, które najpierw trafiały do sieci kinowych i kin dużych, wielosalowych, a dopiero po nich do małych.
Polski widz chodzi do kina przede wszystkim na nowe filmy i chce je obejrzeć jak najszybciej po ich kinowej premierze. Tym sposobem małe kina w ekspresowym tempie traciły widownię na rzecz multipleksów. Potem jeszcze bardziej zostały przyparte do muru pojawieniem się nowej technologii wyświetlania filmów, czyli projektorów cyfrowych. Zapewniających nie tylko lepszą jakość obrazu i dźwięku, ale także możliwość tworzenia i oglądania filmów trójwymiarowo, czyli w 3D. Multipleksy szybko zaczęły się w nie wyposażać, bo dostrzegły w tym szansę na przyciągnięcie większej liczby widzów.
Projektory cyfrowe były jednak wówczas bardzo drogie i małych kin nie stać było na ich zakup.
Pomogła dotacja
Remedium na to znalazła w Małopolsce Fundacja Rozwoju Kina z Krakowa, założona przez spółkę Apollo Film, należącą do małopolskiego samorządu wojewódzkiego i prowadzącą dwa krakowskie kina.