"Rzeczpospolita": Czy wyobraża pan sobie mieszkanie gdzie indziej niż w Krakowie?
Jerzy Mazgaj: Zdecydowanie nie, może kiedyś na emeryturze mógłbym się przenieść ewentualnie na Lazurowe Wybrzeże, ale nie sądzę, żebym się nawet na to zdecydował.
Kraków odpowiada mi idealnie jako miejsce do życia. Daje komfort, wysoką jakość, a jednocześnie ciągle zaskakuje ciekawymi wydarzeniami. Nie bez znaczenia jest również to, że stwarza bardzo dobre warunki do rozwoju biznesu. W tym mieście z ciągle wyczuwalnym konserwatywnym sznytem kwitnie przedsiębiorczość, powstają wciąż nowe firmy w wielu branżach i lokują się kolejne projekty międzynarodowych koncernów.
Bo nasz Kraków ma swoją atmosferę. U nas tradycja łączy się z nowoczesnością. Wbrew niektórym opiniom jesteśmy otwarci na wszystko co nowe, tylko może uważniej się temu przyglądamy i robimy to troszkę dłużej niż inni. Ale w efekcie wybieramy to co najlepsze.
Warszawa nie jest bardziej otwarta na nowe pomysły?
Może tak, ale tam czuje się ten niesłychany pęd. W Krakowie można zrobić to samo wolniej, co nie znaczy, że nie lepiej. Są też świetne uczelnie, dzięki którym mamy dopływ nowych specjalistów, może nieco droższych do zatrudnienia, ale w ostatecznym rozrachunku wychodzi się na plus.
W Warszawie oczywiście jest bliskość urzędów, masa central firm tak polskich, jak i międzynarodowych, ale też gigantyczna konkurencja. W Krakowie wszystko jest bardziej wypośrodkowane, a jednocześnie nie brakuje wyzwań. Z mojej perspektywy to idealne miejsce.
Na czym polega z perspektywy prezesa wysoki komfort życia?