Zaplanowana na 20 listopada wielka gala rozpoczyna trzeci rozdział w prawie 60-letniej historii Opery na Zamku. Każdy był inny, niepowtarzalny, na swój sposób trudny i zarazem ciekawy, a teatr kilkakrotnie przy tym zmieniał nazwę.
Potulicka i książęta
Okres pionierski szczecinianie nazywają po prostu Potulicka, od ulicy, przy której teatr znalazł pierwszy dom. Gościny użyczyła mu Milicja Obywatelska, oddając artystom w swej siedzibie salę gimnastyczną, do której dobudowano scenę. Podczas pierwszej premiery, w sylwestrowy wieczór 1957 roku, między sceną a widownią istniała jeszcze metrowa przerwa, przez którą wpadały płatki śniegu, więc publiczność siedziała w paltach i w futrach.
Wszyscy i tak byli zadowoleni, ponieważ gdy w połowie lat 50. władze postanowiły stworzyć Operetkę Szczecińską, na początek użyczono jej dom kultury zjednoczenia budowlanego. Szybko jednak trzeba się było stamtąd przenosić w inne miejsce. Pierwszym dyrektorem został Jacek Nieżychowski, znany później z estradowych występów jako jeden z Silnej Grupy pod Wezwaniem. Szefem Operetki okazał się sprawnym, przede wszystkim dlatego, że mimo pionierskich warunków potrafił ściągnąć artystów z różnych teatrów w kraju.
Rozdział drugi rozpoczął się dwie dekady później, gdy Operetka przemianowana na Teatr Muzyczny przeniosła się do siebie, zajmując jedno ze skrzydeł odbudowanego po II wojnie Zamku Książąt Pomorskich. Dawna siedziba władców, gdy od 1720 roku stała się miejscem stacjonowania pruskiego garnizonu, stopniowo podlegała dewastacji.
W 1944 roku zamek został poważnie zniszczony w czasie alianckich nalotów. Powojenna odbudowa przywróciła mu dawny renesansowy kształt z okresu, kiedy w drugiej połowie XVI w. książę Jan Fryderyk przebudował siedzibę pomorskich władców.