Uzdrowiska to zagłębia wody leczniczej i mineralnej. Wydawać by się mogło, że z tego tytułu gminy powinny czerpać wysokie dochody. Nic bardziej mylnego. Z danych 40 polskich uzdrowisk wynika, że w ciągu trzech lat (2011–2014) z tytułu opłat eksploatacyjnych (nie tylko za wody, ale wszelkie kopaliny, jak borowina, solanki, kamień) otrzymały w sumie... 3,1 mln zł.
– Te wpływy są niższe niż wpływy z opłat za zezwolenia na sprzedaż alkoholu – podkreśla Jan Golba, prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP, burmistrz małopolskiej Muszyny, na której terenie produkuje się popularną Muszyniankę. – Produkcja wody, soków, napojów przynosi korzyści tylko producentom.
Opłata za korzystanie ze środowiska przy poborze wód do produkcji żywności i w przemyśle farmaceutycznym to 0,097 zł za metr sześcienny. Gminy chcą stawki co najmniej 7 zł za wodę do produkcji napojów i 5 zł za metr sześcienny wody leczniczej, choć uważają, że powinno być to nawet 20 zł i 15 zł. Przy tych ostatnich opłatach – zdaniem samorządowców – do ceny butelki wody doliczone zostaną zaledwie 2 i 3 gr. Ministerstwo Środowiska broni producentów, twierdząc, że przyjęcie stawek proponowanych przez gminy spowoduje drastyczny wzrost cen.
Podwyższeniu opłaty sprzeciwiają się też producenci.
– Tak duży ich wzrost musiałby się odbić na cenach gotowych produktów – przyznaje Dorota Liszka, rzeczniczka spółki Maspex, producenta popularnego napoju Tymbark.