Korupcja jest trudna do wykrycia. Z założenia mają się nią zajmować specjalne służby. Robią to jednak z nie najlepszym skutkiem. Od lat są w kraju regiony szczególnie zagrożone korupcją. Pierwsze miejsce w tzw. korupcji urzędniczej zajmuje województwo mazowieckie. I trudno się dziwić. To właśnie tu najwięcej jest najważniejszych organów i instytucji.
Na drugiej pozycji plasuje się Śląskie – a to ze względu na poziom rozwoju gospodarczego regionu – a na trzeciej – Lubelskie z powodu liczby przejść granicznych.
Nic więc dziwnego, że podobnie wygląda ranking osób skazanych za przestępczość korupcyjną. Na terenie województwa mazowieckiego skazano w roku 2014 533 osoby, śląskiego – 380, kujawsko-pomorskiego – 270. Z kolei największą liczbę podejrzanych funkcjonariuszy odnotowano w województwie mazowieckim, a następnie śląskim.
Biznes nie zostaje w tyle
Zasada korumpowania jest prosta: coś za coś. Nie zawsze jednak chodzi o pieniądze. Czasem w grę wchodzą zagraniczne wycieczki dla całej rodziny, mieszkania, a nawet apartamenty za jedną trzecią ceny. Niepokojące jest też to, że korupcja trawi nie tylko firmy państwowe, ale coraz częściej prywatne. To właśnie w takich sprawach w ostatnich latach trzykrotnie wzrosła liczba aktów oskarżenia. Powód? Karniści są zgodni: policja i prokuratura coraz poważniej podchodzą do zawiadomień o popełnieniu przestępstwa. Korupcja gospodarcza doczekała się nawet specjalnych wydziałów, które specjalizują się w jej ściganiu. W takich dziedzinach jak służba zdrowia, która generuje zamówienia farmaceutyczne na ogromne kwoty, czy przyjmowanie korzyści za przychylność w przetargach pokusa jest duża i coraz więcej firm daje się skusić na nieuczciwe działanie. Chodzi najczęściej o kupowanie tajemnic konkurencyjnej firmy i korumpowanie jej pracowników. Grozi za to do pięciu lat więzienia. Kara nie odstrasza jednak potencjalnych przestępców. Jak wynika z danych policji, prawie czterokrotnie wzrosła liczba stwierdzonych przestępstw korupcji gospodarczej.
W urzędach po staremu
Z ostatniego raportu Fundacji Batorego wynika, że Centralne Biuro Antykorupcyjne nie bada nawet 1 proc. oświadczeń majątkowych funkcjonariuszy publicznych. Tak więc posłowie, urzędnicy czy samorządowcy, którzy rozminą się z prawdą w kwestii stanu swojego majątku, nie muszą się obawiać konsekwencji. Ryzyko, że prawda wyjdzie na jaw, jest niewielkie.