Z końcem kwietnia upływa termin porozumień Kompanii Węglowej z bankami, które dały czas spółce na przygotowanie planu ratunkowego. W tym samym czasie węglowy gigant straci też płynność finansową – na dłużej nie starczy mu bowiem pieniędzy pozyskanych od Towarzystwa Finansowego Silesia, które pod koniec 2015 r. kupiło obligacje spółki. To dlatego zarząd Kompanii jest zdeterminowany, by 1 maja wszystkie kompanijne kopalnie przenieść do nowej spółki – Polskiej Grupy Górniczej – wzmocnionej kapitałem zebranym od energetycznych firm. Czasu jest coraz mniej, a negocjacje zarządu ze związkami zawodowymi się przeciągają.
Wyścig z czasem
Pismo w sprawie planowanego zbycia przez Kompanię Węglową na rzecz PGG 11 kopalń, czterech zakładów specjalistycznych oraz centrali grupy już wpłynęło do związkowców. Otrzymali oni zapewnienie, że pracownicy Kompanii zachowają dotychczasowe umowy o pracę. Grupa zatrudnia obecnie około 34 tys. osób.
Problem w tym, że część górniczych przywilejów zapisana jest w różnych porozumieniach. Czy po przejściu załogi do nowej spółki stracą one moc? – Wszystkie sprawy pracownicze chcemy uzgodnić ze stroną społeczną jeszcze przed wejściem kopalń i zakładów do Polskiej Grupy Górniczej – odpowiada Tomasz Głogowski, rzecznik Kompanii Węglowej.
Związkowcy chcą utrzymania w tym roku średnich pensji z 2015 r. Z drugiej strony inwestorzy też wysyłają jasny komunikat – zainwestują w PGG 1,5 mld zł, ale tylko wówczas, gdy jej biznesplan będzie przewidywał osiągnięcie przez całą spółkę, a także każdą z jej kopalń, trwałej rentowności. Będzie to niezmiernie trudne, jeśli zarządowi nie uda się zredukować kosztów, w tym także pracowniczych.
Tymczasem związkowcy rozpoczęli spór zbiorowy, a toczące się od tygodni kolejne spotkania z zarządem nie przynoszą rezultatów. Analitycy podkreślają, że nawet jeśli dojdzie do transakcji i energetyka zrzuci się na ratowanie Kompanii, to nie oznacza jeszcze sukcesu.