Kiedy pod koniec trzeciej kwarty Alexis Wangmene rzucił Siarce kolejnego kosza, Stal Ostrów prowadziła w Tarnobrzegu 50:36. Sporo. Na trybunach hali Wisła – zdecydowanie za małej i zbyt przestarzałej – zapanował usprawiedliwiony smutek. Brawa bili pojedynczy kibice, reszta siedziała z założonymi rękoma. Porażka oznaczała, że Siarka może zlecieć z ligi. W poprzednim sezonie, mimo że skończyła jako ostatnia, utrzymała się dzięki podpisanej z PLK umowie. Warunek pozostania w koszykarskiej elicie niemal bez względu na wynik był jeden: nie powtórzyć tego „wyczynu" w kolejnych rozgrywkach.
Ale Jeziorowcy – jak z przymrużeniem oka mówi się o koszykarzach Siarki (gra słów – Jeziorowcy, czyli Los Angeles Lakers, tymczasem drużyna z Tarnobrzega przez pewien czas nazywała się Jezioro) – wiedzieli, jak odrabiać takie straty. Dwa tygodnie wcześniej w sensacyjnych okolicznościach pokonali w Wiśle Anwil Włocławek, czyli kandydata do gry w finale ligi – i to jednym punktem! Czemu nie powtórzyć tego ze Stalą? Do odrabiania sporej straty wzięli się Amerykanin Gary Bell oraz Daniel Wall, ale to, co najbardziej niesamowite, wydarzyło się w samej końcówce meczu.
Kiedy na dwie sekundy przed końcem na linii osobistych stanął najlepszy gracz Jakub Zalewski, Siarka przegrywała 67:70. Pierwszego wolnego trafił, za drugim razem specjalnie spudłował, by dać drużynie szansę na doprowadzenie do remisu. Udało się, bo piłkę zebrał Jakub Patoka i trafił spod kosza. Stal miała jeszcze dwie sekundy, ale źle wyprowadziła piłkę zza linii – przejęli ją gospodarze i trafili niemal równo z syreną. Euforia! Koszykarze rzucili się sobie w ramiona, a trybuny oszalały – jak w słowach piosenki zespołu disco polo „Akcent", która niosła się po hali jeszcze długo po meczu. „Namiastka NBA w Tarnobrzegu" – pisały po spotkaniu internetowe serwisy.
Na czym polega fenomen klubu z Podkarpacia?
Folklor
Siarka w Tauron Basket Lidze występuje od 2010 roku. W swoim pierwszym sezonie wygrała ledwie cztery mecze i z hukiem zleciała do I ligi. W powrocie pomogła zmiana przepisów. Polska Liga Koszykówki utworzyła tzw. ligę kontraktową. Mógł w niej zagrać każdy, kto spełniał wymogi licencyjne – m.in. dotyczące hali, udziału Polaków w grze, ale przede wszystkim budżetu – klub musiał przedstawić wiarygodne dokumenty budżetowe na co najmniej 2 mln zł na sezon. Siarce udało się to dzięki wsparciu miasta. W ten sposób niewielki, 50-tysięczny Tarnobrzeg, w którym piłkarze rywalizują zaledwie na poziomie II ligi, a największe sukcesy odnoszą tenisistki stołowe z klubu Zamek, doczekał się pierwszej od wielu lat drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej.