W marcu przez bydgoski port przewinęło się 24,3 tys. pasażerów. To o 96 proc. więcej niż rok temu, choć trzeba pamiętać, że w ubiegłym roku przez dwa tygodnie lotnisko było zamknięte z powodu odwadniania drogi startowej. Jeśli porównamy ten wynik z marcem 2014 r., wzrost wyniósł 21,6 proc. Tak czy inaczej, był to najlepszy miesiąc w historii portu.
Korzystnie przedstawia się także cały pierwszy kwartał. W tym roku od stycznia do marca odprawiło się tam 69,7 tys. pasażerów. Rok wcześniej – 57,5 tys., a cały rok 2015 zamknął się liczbą 341 tys. pasażerów, którzy skorzystali z połączeń w 15 kierunkach. Nadal jednak nie został pobity rekord z 2013 r., kiedy obsłużono tutaj 343,6 tys. pasażerów, ale w tym roku jest szansa na lepszy wynik.
Tegoroczny wynik to efekt powrotu lotów Ryanaira do Glasgow i Weeze koło Duesseldorfu. Bo irlandzka linia niskokosztowa, żonglując odpowiednio promocjami, jak mało która potrafi zadbać o wypełnienie samolotów. Ale zwiększyła się również liczba operacji lotniczych z 1094 rok temu w I kwartale do 1130 w tym samym okresie 2016 r. Od marca 2015 r. na bydgoskim lotnisku pojawiła się Lufthansa, która airbusami 319 lata stąd do Frankfurtu. Szybko jednak okazało się, że popyt na te przeloty jest tak duży, że Niemcy od 29 marca 2016 r. uruchomili drugie połączenie na tej trasie.
Na razie zarządowi bydgoskiego portu nie udaje się ściągnąć drugiej największej niskokosztowej linii operującej z Polski – Wizz Aira – nad czym ubolewa prezes Tomasz Moraczewski, chociaż przyznaje, że nie daje za wygraną. Ale węgierski przewoźnik stara się unikać bezpośredniej konkurencji z Ryanairem i niedawno uruchomił połączenia z mazurskiego lotniska Szymany.
Rozwija się także rynek przewozów czarterowych. Bezpośrednio z Bydgoszczy będzie można polecieć do Burgas w Bułgarii, Dubrownika w Chorwacji oraz Heraklionu na Krecie i na wyspę Zakyntos.