„Niech będzie symbolem dokonujących się tu zmian, ale też manifestem przeciwko próbom ograniczania wolności czy narzucania ideologii" – napisał na stronie Urzędu Miasta.
    I mam kłopot. Pod sprzeciwem przeciwko próbom ograniczania wolności czy narzucania ideologii podpisuję się obiema rękami. Co więcej, mam wrażenie, że to hasło może być dzisiaj dla sporej części Polaków nośne i zachęcać do przyjazdu nad Wartę. Problem w tym, że to hasło jest wyraźnie przeciwko komuś. A to już mi się nie podoba, to wydaje mi się – jeśli nie szkodliwe, to na pewno niestosowne. Mało mamy w tej dzisiejszej Polsce podziałów? Bodaj najsłynniejsze hasło promujące miasto, „Love in New York", nikogo nie stygmatyzuje, nie wyklucza, nie ma politycznego podtekstu. Proste, piękne i zrozumiałe.