– Ten rok będzie dla mnie szczególny, ponieważ wziąłem na warsztat utwór wyjątkowy, czyli „Sztukmistrza z Lublina", adaptację wspaniałej powieści Isaaca Beshevisa Singera, dokonaną przez Jana Szurmieja i Michała Komara z songami Agnieszki Osieckiej i muzyką Zygmunta Koniecznego – powiedział nam Janusz Kijowski, dyrektor Teatru im. Stefana Jaracza. – Jesteśmy na półmetku przygotowań, niespełna dwa tygodnie przed premierą. Pracujemy solidnie, by pokazać, że w Olsztynie możemy zrobić „Sztukmistrza" lepiej niż Jan Szurmiej w jego licznych inscenizacjach. Oczywiście żartuję, bo współpracuję z Jankiem, układa nam w Olsztynie choreografię.
Muzyka pomaga
„Sztukmistrz" był marzeniem reżyserskim Janusza Kijowskiego od lat.
– Kiedy w 1987 roku prowadziłem próby „Kotki na rozgrzanym dachu" w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, Janek Szurmiej pracował równolegle właśnie nad „Sztukmistrzem z Lublina" – mówi Janusz Kijowski. – Widziałam tamten spektakl. Był malowniczy, plastyczny, zapadający w pamięć. Odważyłem się na spełnienie wieloletniego marzenia, ponieważ dwa lata temu zrobiłem spektakl muzyczny na motywach „Czerwonych nosów" Petera Barnesa. Właśnie wtedy przekonałem się, że spektakle muzyczne są bliskie mojemu sercu. Pracowałem zresztą w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej, zawsze interesowałem się muzyką. Myślę też, że poprzez spektakl muzyczny można przemycić więcej sensów, ponieważ widzowie łatwiej go odbierają, również poprzez piosenki. „Czerwone nosy" nie są łatwym tematem, w grę wchodzą kwestie eschatologiczne, a właśnie muzyczna forma sprawiła, że stały się bliskie widzom. Spektakl był oblegany. Zagraliśmy go ponad 50 razy.
I tym razem nieprzypadkowy jest wybór tematu spektaklu.