Z nie mniej groźnym smogiem krakowskim zapoznać się łatwiej: wystarczy przespacerować się ulicami miasta uznawanego (nie jestem pewien czy słusznie) za „kulturalną stolicę Polski. Jeśli trafimy na sprzyjające smogowi warunki atmosferyczne, spacer skończy się bólem głowy i pieczeniem w gardle; krakowianie muszą to znosić przez okrągły rok. Najlepiej jednak w taki dzień wspiąć się na któryś z otaczających Kraków pagórków, aby zobaczyć zalegający miasto tuman szaro-sinej mgły pełnej wszelakich zanieczyszczeń. Oto sedno problemu: Kraków położony jest w dolinie Wisły otoczonej grzbietami wzgórz. Taki sam problem ma na przykład Zakopane (wystarczy popatrzeć z Gubałówki), a za granicą osłonięty wysokimi górami Madryt. W takiej zamkniętej niecce gromadzą się spaliny i wszelkie inne paskudztwa, a wiejące górą wiatry nie są w stanie ich usunąć. Londyn – położony w dużo lepszych warunkach, bo na nadmorskiej równinie – skończył ze swym słynnym smogiem dopiero po likwidacji wszelkich palenisk węglowych.

Tymi śladami podąża stolica Małopolski. Właśnie Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargi na uchwałę Sejmiku Małopolskiego zakazującą palenia węglem w Krakowie od września 2019 roku. Czyżby dzielnego szewczyka zastąpił dziś czcigodny Sejmik, kładący kres trapiącej krakowian bestii? Tym bardziej, że współczesny smog jest bardziej krwiożerczy i mniej wybredny od legendarnego smoka. Tamten najchętniej pożerał dziewice, dzisiejszy atakuje nade wszystko chorych i starszych. Lekarze powiadają, że z jego powodu (niewydolność płuc, zatrucia itp.) umiera rocznie kilkaset osób.

Sprawa nie jest jednak prosta. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy Krakusem, który właśnie wykosztował się na ekologiczny piec opalany węglowym ekogroszkiem i teraz będzie mógł go sobie tylko pooglądać. Albo innym, niezamożnym, mieszkającym w starej kamienicy, gdzie przebudowa dostosowująca dom do ogrzewania gazowego jest skomplikowana i kosztowna, co jedynie w znikomej części zrekompensuje przyznana dopłata. Konflikt interesu indywidualnego i zbiorowego? Tak jak w przy słynnym już moście na „zakopiance", gdzie powstają gigantyczne zatory, bo jakiś góral właśnie postawił dom i nie zgadza się na budowę nowej przeprawy. Ale nie tylko: wielkim źródłem zanieczyszczeń jest przemysł, ale jego uchwała nie dotyczy. Podobnie jak samochodowych spalin wydzielanych zwłaszcza przez auta tkwiące w korkach na krakowskich niedoinwestowanych ulicach. Zanieczyszczenia w lecie są w Krakowie podobne jak w zimie, ale wtedy w piecach nikt nie pali.

Potwór otrzymał cios, ale dalej będzie nas pożerał.