Dla takich ludzi przyroda jest hasłem encyklopedycznym, nie realną rzeczywistością. Tu następuje koniec wstępu do kazania, dalszego ciągu nie będzie, pozostałe akapity pozbawione są, przynajmniej autor ma taką nadzieję, tak zwanego smrodku dydaktycznego.

Równo dekadę temu, też o tej porze roku, serwis PAP Nauka w Polsce, a za nim „Głos Wielkopolski" ostrzegał, że w kolebce Piastów drastycznie obniża się poziom jezior. Naukowcy poinformowali wtedy, że za malejący stan wód w Wielkopolsce odpowiedzialne są nie tylko coraz mniejsze opady. Eksperci byli wówczas zgodni: za spadek poziomu wód odpowiedzialna jest Kopalnia Węgla Brunatnego Konin. W ciągu ostatnich dziesięciu lat opady w Wielkopolsce zmniejszyły się z 600 do 500 milimetrów rocznie. Przyczyniają się do tego także - a może przede wszystkim - odkrywki w okolicy Kleczewa, prowadzone przez Kopalnię Węgla Brunatnego Konin.

Władze samorządowe okolicznych gmin, zatrwożone i po obywatelsku przejęte, zamówiły u profesorów: Piotra Ilnickiego z Akademii Rolniczej w Poznaniu i Wojciecha Orłowskiego z Uniwersytetu w Lublinie, niezależną ekspertyzę. Wykazała ona, że to właśnie działalność kopalni odkrywkowej powoduje negatywne zjawisko opadania wód. Według prof. Ilnickiego, w latach 90. ubiegłego wieku spadek zanotowano w ośmiu jeziorach, największy w Suszewskim i Wilczyńskim bo aż o prawie 3 metry.

Aby zobaczyć, w jakim tempie opadają wody w jeziorach, wystarczy przejść się plażą w Przyjezierzu lub brzegiem Jeziora Ostrowskiego. Pomosty, które kiedyś zalewała woda, dziś stoją na brzegu. Woda opadła dużo ponad 1,5 metra. Przez ostatnie lata linia brzegowa cofnęła się o kilkanaście metrów - dekadę temu lamentował "Głos Wielkopolski". Natomiast prof. Jerzy Mastyński z Akademii Rolniczej w Poznaniu powiedział wtedy gazecie: "Gdybyśmy byli państwem prawa, kopalnia w Kleczewie winna być natychmiast zamknięta. Zdaję sobie sprawę, co oznacza taki wniosek dla ponad 5 tys. pracowników tej kopalni. Jeśli szybkość opadania wody w jeziorach nie zostanie zahamowana i nie wpompuje się do nich wody, to może się okazać, iż za kilka lat nie będzie można w nich pływać. Nie będzie płycizn, ale od razu 4-5 metrowa głębokość - groził profesor.

Na zdrowy rozum, władze okolicznych gminy powinny zmusić kopalnię, aby zamiast pompować wodę do Warty, pompowała ją do jezior. Ci, którzy bywają nad ich brzegami, wiedzą, widzą na własne oczy, jak to się wszystko potoczyło.