Kiedy w marcu 2014 roku na wspólnej konferencji prasowej występowali ówczesny burmistrz Szczyrku Wojciech Bydliński, prezes Szczyrkowskiego Ośrodka Narciarskiego Stanisław Richter oraz prezes słowackiej spółki Tatry Mountain Resorts Bohus Hlavaty, włodarz miasta mówił o historycznej chwili. Wielkie słowa akurat w tym przypadku wydawały się uzasadnione – po latach kłótni i grodzenia działek, na których znajdują się trasy narciarskie, wreszcie zanosiło się na przełom. Plany Słowaków zabrzmiały jak bajka, jak powrót do pięknej przeszłości, w której Beskidy miały narciarski kurort z prawdziwego zdarzenia.
Raj dla narciarzy
Pierwszą narciarską inwestycją w Szczyrku była budowa wyciągu krzesełkowego na Skrzyczne w 1959 roku. Potem powstawały kolejne wyciągi i trasy, w tym słynna wyczynowa trasa FIS z licencją międzynarodową. Masowo odwiedzali Szczyrk zwłaszcza mieszkańcy Górnego Śląska. W weekendy zjeżdżały autobusy pełne górników z rodzinami. To był ośrodek górniczy, więc mieli prawo czuć się tu, jak u siebie. Powstała okazała jak na tamte czasy infrastruktura – wielkie ośrodki wypoczynkowe, które dzisiaj niszczeją, wtedy przeżywały oblężenie.
„Szczyrk, zimowa stolica Beskidów, jest jednym z dwu, obok Zakopanego, prawdziwie dużych w naszych górach ośrodków narciarskich, z którymi, tak naprawdę, reszta nie ma co stawać w zawody. Szczyrk ustępujący Zakopanemu tylko warunkami naturalnymi, przewyższa go sposobem zagospodarowania narciarskiego" – tak w przewodniku narciarskim z lat 80. pisał Marek Baran.
Jak można było to wszystko zepsuć? W największym skrócie: ośrodek narciarski Czyrna-Solisko na stokach Małego Skrzycznego powstał w latach 1968-1972 dzięki kopalniom. Wyciągi powstawały na prywatnych gruntach, ale nikt się wtedy nie przejmował sprawami własnościowymi. Powstał okazały Górniczy Ośrodek Narciarski. Wszyscy byli zadowoleni. Górnicy i inni amatorzy białego szaleństwa przyjeżdżali na narty, a miejscowi liczyli zyski.
Lata 90. przyniosły zmiany w górnictwie. Szczyrkowski ośrodek stał się częścią Gliwickiej Agencji Turystycznej (GAT). Jego szefem był Stanisław Richter. O sobie mówił, że jest niepokorny. W górnictwie działał na odcinku turystyki, najpierw jako kapitan jachtowy pływał przez lata po morzach w klubie żeglarskim Gwarek. Potem oddelegowano go do Szczyrku. Okazało się, że tu nadal jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Nie miał zamiaru słuchać przełożonych, jego spór z panią prezes GAT zamienił się w otwartą wojnę. Pod koniec lat 90. Richter pożegnał się z agencją.