Rz: „Dziadek do orzechów" w Operze na Zamku jest oparty na oryginale E.T.A Hoffmanna, nie zaś na często wystawianej wersji Aleksandra Dumasa. Skąd taki wybór?
Jacek Jekiel: Najwspanialsze są bajki Andersena, braci Grimm. Z tego samego literackiego korzenia pochodzi opowiadanie Hoffmanna. Dla mnie to lepsza wersja od infantylnej adaptacji Dumasa. Interesowała mnie oryginalna opowieść Hoffmanna, ponieważ „Dziadek do orzechów", jeden z trzech wielkich baletów Piotra Czajkowskiego w kanonie baletu klasycznego, jest mocno zakorzeniony w świadomości ludzi. To spektakl bożonarodzeniowy, kojarzony ze świąteczną feerią. Natomiast zagubiła się istota opowieści, którą Hoffmann chciał przedstawić. Zapewne dlatego, że większość korzysta z wersji Dumasa, który bardzo historię uprościł, by łatwiej prowadzić spektakl dramaturgicznie. Wolałem sięgnąć do samego oryginału.
Choreograf Karol Urbański stawia pytania, co to znaczy być człowiekiem, co to znaczy nie być marionetką. Jak zrozumieją to dzieci?
Odpowiedź zawsze zostawiam widzowi, bo to, co wpisuje się do spektaklu- niekoniecznie jest z tego spektaklu wyczytane. Oczywiście, zadając sobie pytania- mam też swoje odpowiedzi. Jak większość baśni, „Dziadek do orzechów" zawiera przesłanie, życiową mądrość, która się przekazuje ludziom, kiedy są najbardziej chłonni, czyli kiedy są dziećmi i kiedy, być może nie do końca, rozumieją sens tego przesłania. Ale potem mogą do niego w życiu dorosłym wrócić i je odszyfrować. Mam tak z wieloma baśniami, że ich sens rozumiem dopiero teraz.
Wszyscy potrzebujemy bajek?