Marcin Bielec był już kuratorem sądowym, pracownikiem socjalnym i prowadził firmę budowlaną w Wielkiej Brytanii. Od niemal dekady z żoną Agnieszką w Aulakowszczyźnie robią certyfikowane sery korycińskie swojskie, jedną z kulinarnych wizytówek Podlasia.
– W rodzinie żony sery robi się nieprzerwanie od niepamiętnych czasów. W mojej przede mną robili je ostatnio moi dziadkowie, bo mama była urzędniczką, a tata kierowcą-mechanikiem – mówi Marcin Bielec.
Z czarnuszką i chili
Koryciński swojski jest serem dojrzewającym. Wyrabia się go z niepasteryzowanego, pełnego mleka krowiego (pochodzi od krów wypasanych na pastwiskach co najmniej 150 dni w roku i karmionych tradycyjnymi metodami) z dodatkiem podpuszczki oraz soli kuchennej. Ma kształt spłaszczonej kuli o średnicy do 30 cm.
Jednym z jego znaków rozpoznawczych jest karbowana powierzchnia tworzona przez cedzaki, w których odsącza się masę. Do serów korycińskich dodawane są przyprawy, m.in. pieprz, chili, bazylia, koperek, pietruszka, czarnuszka, czosnek niedźwiedzi i kminek.
Chętnych na sery Marcina i Agnieszki jest tak wielu, że nie są w stanie realizować wszystkich zamówień. Płyną one nie tylko z Polski, ale także z zagranicy, m.in. z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Włoch oraz ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.