Rz: Choć urodził się pan w Warszawie i od lat w niej mieszka, to jednak drugim ważnym miastem był i jest dla pana Poznań. Pamięta pan swój pierwszy pobyt w tym mieście?
Jerzy Satanowski: Ten pierwszy kontakt z Poznaniem miałem dość wcześnie, bo jako 14-letnie pacholę zostałem wywieziony przez mamę właśnie do Poznania. Od razu trzeba zaznaczyć, że nie były to przenosiny z wielkiej Warszawy do mniejszego Poznania, tylko ze wsi do miasta. Mieszkaliśmy bowiem na przedmieściach Warszawy, w osadzie Opacz, w czasach, kiedy był to teren całkowicie rolniczy. Kiedy zacząłem chodzić do ogólniaka w Warszawie, były to dla mnie wycieczki do wielkiego miasta. Tak więc nie czułem się wtedy w tej Warszawie zadomowiony. Pierwsze spotkanie z Poznaniem było zetknięciem się z mentalnością wielkiego miasta. Nieznany wcześniej rodzaj spotkań koleżeńskich, spędzania wolnego czasu, kontaktów z kumplami. Inna szkoła.