Ludzie chcą chodzić na Motor

Miasto postawiło mi za cel oddłużenie klubu – mówi Leszek Bartnicki, były komentator piłkarski, nowy prezes trzecioligowego Motoru Lublin.

Publikacja: 09.02.2017 22:30

Leszek Bartnicki (z lewej) z nowym piłkarzem Motoru Radosławem Kursą.

Leszek Bartnicki (z lewej) z nowym piłkarzem Motoru Radosławem Kursą.

Foto: materiały prasowe

Rz: Kilka lat temu znany komentator sportowy Mateusz Borek zainwestował w Motor Lublin. Później żałował tej decyzji?

Leszek Bartnicki: To były inne czasy. Motor grał wtedy co prawda w II lidze, a nie tak jak dziś w III, ale dopiero teraz jest dużo lepiej zorganizowanym klubem, wspieranym przez miasto. Mateusz zainwestował własne pieniądze wspólnie z Jackiem Krzynówkiem i Jackiem Bąkiem. Ja zostałem zatrudniony jako prezes zarządu spółki i mam nią kierować. Nasza sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Nieczęsto jednak komentator telewizyjny zostaje prezesem klubu piłkarskiego.

W Niemczech Wolfgang Niersbach zaczynał od pracy dziennikarza sportowego, a został prezesem Niemieckiej Federacji Piłkarskiej. W Polsce Janusz Basałaj, dziennikarz „Przeglądu Sportowego", później szef Canal+, był prezesem Wisły Kraków. Marcin Jaroszewski, kiedyś dziennikarz TVP Katowice, pełni dziś rolę prezesa Zagłębia Sosnowiec walczącego o awans do ekstraklasy. Dwa wielkie kluby francuskie Paris Saint-Germain i Olympique Marsylia również miały za prezesów byłych dziennikarzy. Nie zamierzam się jednak oglądać na te przypadki, bo okoliczności są inne, zamierzam pójść własną drogą.

Czy bardzo pomaga panu w prowadzeniu klubu popularność komentatora telewizyjnego?

Udzielam sporo wywiadów, zainteresowanie Motorem jest chyba większe niż kilka tygodni temu. Pomagają mi zdobyte przez lata kontakty. Klub jest przedstawiany w dobrym świetle, widzą to sponsorzy i na pewno sprzyja to naszej pracy, ale i tak wszystko zweryfikuje boisko.

Kto panu zaufał?

Władze Lublina. Miasto posiada 90 proc. akcji klubu. Samorząd od dawna mocno stawia na sport, wiele zainwestował w infrastrukturę sportową, nie tylko w piękny stadion piłkarski Arena Lublin. W nowoczesnym aquaparku odbywają się zawody pływackie najwyższej rangi, łącznie z mistrzostwami Polski. Powstała funkcjonalna hala sportowa. W tej chwili od podstaw remontowany jest stadion lekkoatletyczny. Działacze PZLA już zapowiedzieli, że chcą na nim organizować duże imprezy. Motor jest jednak najbardziej popularnym klubem w mieście, choć gra zaledwie na czwartym poziomie rozgrywek. Miasto wiele zrobiło, by klub stanął na nogi, teraz liczy na to, że wykorzysta potencjał stadionu i popularność, jaką klub cieszy się w regionie. Pewne sprawy zostały już poukładane, np. kwestia szkolenia młodzieży. Do niedawna w jednej lidze potrafiły występować cztery Motory. Udało się jednak zunifikować szkolenie pod jednym szyldem.

Jaki jest pana pomysł na Motor?

Obejmuje wiele płaszczyzn, ale najważniejszy jest pierwszy zespół, to wizytówka każdego klubu. Za cel stawiamy sobie awans najpierw do II, a potem do I ligi. W tym sezonie może być ciężko. Mamy 13 punktów straty, ale będziemy się starali. Chcemy też wywalczyć wojewódzki Puchar Polski. W porównaniu z rundą jesienną znacząco odchudziliśmy kadrę piłkarską. Mamy nowego trenera, pracującego kiedyś w ekstraklasie, Marcina Sasala i asystenta Piotra Zasadę. Ten drugi szkoleniowiec to ciekawa postać, przez kilka lat pracował w Akademii Legii, sprawował kierownicze stanowisko w FCB Escola Barcelona. Piotr to znakomity specjalista od szkolenia młodzieży, co pokazuje, w jakim kierunku idziemy. W jednym z ostatnich sparingów zagrało aż 12 młodzieżowców. Występujący w Centralnej Lidze Juniorów zespół zamierzamy traktować niemal na równi z pierwszą drużyną. Pozostały do uregulowania jeszcze pewne sprawy związane z akademią, współpraca z innymi klubami w mieście. Za dziwną sytuację uważam fakt, że jeden z młodzieżowych klubów w Lublinie BKS ma podpisaną umowę z Jagiellonią Białystok.

Muszę zapewnić klubowi większy przychód. On już jest na dobrym poziomie jak na trzecią ligę, ale zawsze może być lepiej. Miasto postawiło mi za cel oddłużenie Motoru. W 2018 rok chcemy wejść bez długów. W tej chwili wynoszą około 1,5 miliona złotych.

Z wykształcenia jest pan ekonomistą. Niedawno pracował pan w klubie, który prowadzi w I lidze – w Chojniczance, teraz w trzecioligowym Motorze. Jak z punktu widzenia ekonomisty wygląda działalność takich klubów?

Kilka rzeczy jest zaskakujących dla kibica, ale i dla ekonomisty. Ten sam zawodnik za mniejsze pieniądze chętniej przyjdzie grać do I ligi niż do III. Namówienie do gry piłkarza na tym poziomie, na którym występuje Motor, jest trudniejsze. I liga to okno wystawowe, większa promocja, zawodnicy mają tego świadomość. Lublin jest do tego droższym miastem do życia niż Chojnice, więcej kosztuje wynajęcie mieszkania, siła nabywcza złotówki w dużym mieście jest mniejsza. Gramy na okazałym stadionie, ale musimy za niego płacić i nie są to małe sumy. Funkcjonujemy jako spółka, więc nasze działania muszą być transparentne.

Ale wielką przewagą takiego klubu jest popularność w regionie. To zapewne ułatwia rozwiązanie problemów, o których pan mówi.

Pod koniec poprzedniego sezonu, gdy klub stoczył nieudaną walkę o awans do II ligi, na mecze przychodziło po 9 tysięcy widzów. Ten sezon zaczął się dobrze, od 3 tysięcy widzów na meczach, ale ostatnio było trochę gorzej, spotkanie z Resovią oglądało 1,8 tysiąca kibiców. Mimo wszystko to jest tyle, ile pojawiało się jesienią na trybunach stadionu Zagłębia Sosnowiec, które walczy o ekstraklasę. Mówimy o frekwencji w Lublinie w czasie pewnego kryzysu sportowego. Ludzie na pewno chcą chodzić na Motor. Potencjał kibicowski jest ogromny.

Kibice Motoru nieraz sprawiali problemy. Jak pan zamierza sobie z nimi poradzić?

Sądzę, że to przeszłość. Współpraca z naszymi kibicami wygląda obiecująco. Pomagają nam w wielu akcjach marketingowych. Sami zorganizowali ferie dla dzieci i zapraszali na zajęcia sportowe i pogadanki piłkarzy Motoru. Na meczach jest bezpiecznie. Klub dostał nagrodę za organizację meczów trzecioligowych.

Sponsorzy wolą trzecioligowy Motor czy może jednak lubelskie drużyny z innych dyscyplin występujące w ekstraklasie?

Mamy też piłkarską konkurencję, bo na naszym stadionie występuje Górnik Łęczna. W mieście grają wielokrotne mistrzynie Polski w piłce ręcznej MKS Selgros Lublin, koszykarki AZS Pszczółka UMCS Lublin, koszykarze Startu Lublin, odradza się żużel. Toczy się walka o sponsorów, ale w naszym wypadku mimo III ligi nie wygląda to źle. W tej chwili udało się nam podpisać nowe umowy, pracujemy nad następnymi. Nie licząc miasta, wciąż najbardziej pomaga nam Ursus, nasz największy sponsor. Na koszulkach i spodenkach Motoru jest coraz mniej miejsca.

Przyszedł pan z mocniejszej Chojniczanki do trzecioligowego Motoru. Dlaczego?

Lublin to moje rodzinne miasto. Tu się wychowałem, kończyłem szkoły, uczelnię. Trenowałem w lubelskim klubie BKS. W szkole podstawowej broniłem przez pewien czas w rękawicach mojego pierwszego sportowego idola Dariusza Opolskiego, jednego z czołowych bramkarzy ekstraklasy. Załatwił mi je ojciec kolegi z klubu, który był lekarzem Motoru. Byłem z tego strasznie dumny. Od dziecka tata prowadzał mnie na żużel, koszykówkę, na mecze Motoru, Lublinianki. Z lubelskim sportem byłem mocno związany jako kibic. Nie byłem fanatykiem, który na spotkaniach Motoru stał w sektorze od strony Bystrzycy, ale zdarzało mi się uczestniczyć w ważnych meczach wyjazdowych.

Motor grał przez 31 lat w ekstraklasie i na jej zapleczu. To w Polsce wciąż licząca się marka, klub z nowoczesnym stadionem, cieszący się niesłabnącą popularnością w regionie, z coraz lepiej wyglądającym szkoleniem młodych zawodników. To ciekawe i wymagające wyzwanie dla chłopaka z Lublina, który po 11 latach wrócił do tego miasta.

Rz: Kilka lat temu znany komentator sportowy Mateusz Borek zainwestował w Motor Lublin. Później żałował tej decyzji?

Leszek Bartnicki: To były inne czasy. Motor grał wtedy co prawda w II lidze, a nie tak jak dziś w III, ale dopiero teraz jest dużo lepiej zorganizowanym klubem, wspieranym przez miasto. Mateusz zainwestował własne pieniądze wspólnie z Jackiem Krzynówkiem i Jackiem Bąkiem. Ja zostałem zatrudniony jako prezes zarządu spółki i mam nią kierować. Nasza sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break