Oczywiście, ale jeśli jedna łyżka dziegciu zapaskudza beczkę miodu, to w przypadku Bałtyku – jeśli potraktować go w przenośni jako ową beczkę – mamy do czynienia z tęgą łopatą, a raczej dwiema, paskudnego dziegciu. Ogromne zanieczyszczenie Bałtyku ściekami rolniczymi, przemysłowymi i komunalnymi spowodowało, że stał się on jednym z najbardziej zanieczyszczonych mórz na świecie. Niestety, nie koniec na tym. Drugim problemem jest bomba ekologiczna – zatopione w czasie i po II wojnie światowej środki bojowe – miny, bomby, broń chemiczna, której ilość poraża – to ponad 60 tys. ton. Eksperci szacują, że uwolnienie tylko kilkunastu procent tych substancji może spowodować, że Bałtyk na kilkaset lat stanie się „morzem martwym". Z założenia pojemniki z bronią chemiczną miały przetrwać 150–200 lat, ale proces degradacji już się rozpoczął. W ciągu ostatnich 20 lat doszło do ponad 120 wypadków poparzenia rybaków gazem musztardowym. Czy oprócz biadolenia coś z tym w ogóle można zrobić?