Rodzina autorki, tak jak tysiące Polaków z polskich ziem wschodnich, trafiła na rozkaz Stalina w głąb Rosji na Syberię. Zesłani zostali dziadek Leonard, babcia Sylwestra, czwórka małych dzieci, w tym ciotki – Jadwiga, Róża i Danuta, a także najmłodszy z rodzeństwa Bogusław, tata pani Dagmary. W momencie zesłania miał trzy i pół roku.
Nieugięty legionista
Rodzina padła ofiarą represji Stalina, ponieważ Leonard Żukowski był byłym legionistą, leśniczym, urzędnikiem II RP.
– Dziadek wstąpił do Legionów 13 grudnia 1915 roku. Miał wówczas dokładnie 16 lat i 13 dni – powiedziała nam Dagmara Dworak. – Przydzielony został do 4. baonu uzupełniającego, skąd 29 lutego 1916 roku wyruszył na front z 4. Pułkiem Piechoty. W 1920 roku brał udział w walkach z bolszewikami pod Tomaszowem Lubelskim. Zapewne legionowej przeszłości dziadek zawdzięczał niepokorną duszę i nieugięty kręgosłup polityczny. Dziś nie chcemy pamiętać o tym, że Legiony Piłsudskiego na początku I wojny światowej nie były radośnie witane przez polską ludność na terenie zaboru rosyjskiego. Kiedy legioniści wkraczali do Kongresówki, trzaskały okiennice domów ludzi, którzy kryli się za nimi, bo paraliżował ich strach.
Od wiosny 1933 roku Leonard Żukowski zatrudniony był jako gajowy w Lasach Państwowych. W Hajnówce pracował od 1936 roku. To właśnie jego profesja była bezpośrednią przyczyną deportacji całej rodziny na Syberię 10 lutego 1940 roku. Sowieci kierowali się tym, że leśnicy umieli posługiwać się bronią, wyśmienicie znali teren, stanowili realne zagrożenie – zarzewie i wsparcie partyzantki.
Niezłomne zasady Leonarda Żukowskiego dały znać o sobie, gdy nie chciał zgodzić się na przyjęcie obywatelstwa radzieckiego. Został za to skazany na łagier.