Przydrożne knajpy, małe pensjonaty, to miejsce, gdzie zjemy najlepsze zupy rybne, pierogi, wszystko mocno przyprawione ziołami.
Restauratorzy zachodniopomorskiego pytani o dania regionalne najczęściej od razu mówią, że taka praktycznie nie istnieje. Ale po chwili szybko wymieniają, to co stanowi jej podstawę: dziczyzna, leśne runo, które tutaj jest wykorzystywane w znacznie częściej, niż gdziekolwiek w Polsce. I oczywiście ryby i te morskie, i te z jeziora. I wcale nie trzeba mocno nadwerężać portfela, żeby dobrze zjeść. Dla porównania nie jest specjalną sztuką trafić węgorza wędzonego, który kosztuje poniżej 100 złotych za kilogram, podczas gdy po przejechaniu 500 kilometrów, np. na targ śniadaniowy do Warszawy nagle drożeje o połowę.
Pomorze Zachodnie to także kuchnia sezonowa, a produkty z zasady nie jadą z daleka. Jeśli nie ma akurat sezonu na dorsza bałtyckiego, to w karcie najczęściej też go nie ma, bo przecież nie wolno go łowić. Kiedy czyta się opinie gości o tutejszych restauracjach, to najczęściej największym zarzutem jest to, że np. w sobotę bez rezerwacji trudno jest o stolik, bo biesiadują całe rodziny. Czyli, że jest dobrze, bo restauracjom przydrożnym coraz częściej odbierają gości autostrady i drogi szybkiego ruchu. Nie jest to na razie przypadek zachodniopomorskiego.
Pożegnanie z pizzą
Restauracje Pomorza Zachodniego „przetrzepała" także w „Kuchennych Rewolucjach" Magda Gessler. W tych, które miały kłopoty, udało jej się wykorzenić pizzę, która stanowi trzon oferty w wielu polskich knajpach. Restauratorka przypomniała także, skąd się regionalna kuchnia wywodzi, że jest morze, są lasy i jeziora. Nagle w menu pojawiła się dziczyzna, grzyby, ryby morskie i słodkowodne. Z dań rybnych pojawiły się śledzie w najróżniejszych zalewach, gotowane węgorze, sandacz po szczecińsku, przygotowywany z winem na włoszczyźnie, okoń w piwie, do którego dodaje się mus z czarnego bzu i tarty piernik, wreszcie sieja, którą nadal łowi się w jeziorze Miedwie. No i oczywiście pstrągi we wszelkiej postaci, bo stawów hodowlanych jest tu wielka obfitość.
Z mięs to przede wszystkim wieprzowina mocno przyprawiana najróżniejszymi ziołami – ale przede wszystkim majerankiem i tymiankiem – to też specyfika tutejszej kuchni. To właśnie potrafi zmienić zwykłego schabowego w restauracji U Szwagra w Sławnie w wykwintne danie. W Checzy u Kaszebe w Chmielnie nad jeziorem Kłodno zjemy zarzucanki kaszubskie, czyli placki z mięsem, ziemniaki z boczkiem.