Wpływ styku Polski, Białorusi i Litwy widać w lokalnych obyczajach czy architekturze. Mamy tu katolickie kościoły, prawosławne cerkwie, synagogi, meczety w Kruszynianach i Bohonikach czy Wodziłki, w których pod koniec XVIII w. schronili się uciekający z Rosji starowiercy. Co więcej, nie ma tu mowy o żadnej sztuczności, wszystko jest oczywiste, naturalne i na miejscu. I do tego ludzie – milsi, życzliwsi, choć przecież nie zawsze żyje im się łatwo.
Jednym z dowodów magiczności tego regionu jest tzw. trójstyk w Bolciach koło Wiżajn, gdzie schodzą się granice Polski, Litwy i obwodu kaliningradzkiego. To jedyne miejsce w Europie, a być może i na świecie, gdzie za każdą z granic jest inna strefa czasowa. I tak to właśnie trochę jest z tym miejscem, które z jednej stroni goni współczesność, ale z drugiej żyje tym czasem innym, bardziej naturalnym.
To także jeden z najciekawszych i najbardziej zróżnicowanych geograficznie regionów w Polsce. Od ukształtowanych przez lodowiec poprzecinanych jeziorami wzgórz Suwalskiego Parku Krajobrazowego, który staram się odwiedzać tak często, jak się da, także dlatego, że to miejsce wciąż słabo zeksplorowane przez turystów, przez rozległe i płaskie obszary Puszczy Augustowskiej czy Białowieskiej, magiczne rozlewiska Biebrzy, gdzie są miejsca, które prawie nie widzą człowieka. Jest też przepiękny Podlaski Przełom Bugu i wiele, wiele innych miejsc, każde inne i ciekawe. Zachęcam każdego, kto chce się choć na chwilę zatrzymać w biegu, by wszedł na Górę Cisową czy Zamkową – oba te szczyty są położone niedaleko Suwałk. Takie krajobrazy naprawdę trudno zapomnieć.
Podlasie to także region, który – właśnie ze względu na miks kulturowy – jest miejscem niezwykłych doznań kulinarnych. Lokalnych potraw można spróbować w wielu miejscach, a wracając, kupić doskonałe miody czy sery, nie tylko te z Korycina, ale i mniej znane, a równie doskonałe, z Wiżajn. I biały ser znad Wigier, najlepszy, jakiego kiedykolwiek spróbowałem. Każdy powód jest dobry, by ruszyć w tamte strony.