Paweł, noszący rodowe nazwisko Mąciwoda-Jastrzębski, od wczesnych lat ocierał się o wielką karierę. Grał w legendarnej krakowskiej grupie Düpą i nie mniej sławnych Pudelsach. Był w ich pierwszym składzie, który wydał debiutancką płytę „Bela Pupa". Potem trafił do Walk Away. W szeregach tego znakomitego jazzowego zespołu towarzyszył również Urszuli Dudziak i Michałowi Urbaniakowi. Z wokalistką nagrał album „Magic Lady", zaś ze skrzypkiem „Urbanator". Pojawiał się w amerykańskich grupach, jamował w klubach Nowego Jorku, by w latach 1998–1999 stać się członkiem TSA. Można usłyszeć go na płycie „TSA w Trójce akustycznie". Występował również z Oddziałem Zamkniętym. Jego autorskim projektem jest Stirwater – nazwa to angielskie tłumaczenie nazwiska.
Duma basisty
Nie ma co pielęgnować polskich kompleksów, ale też nie można nie doceniać faktu, że Paweł Mąciwoda to jedyny polski muzyk w szeregach rockowego zespołu, który jest globalną gwiazdą.
– To prawda i jestem z tego bardzo dumny! – odpowiada ze śmiechem basista. – Podróżując po świecie, zawsze staram się eksponować swoje pochodzenie. Wychowanie muzyczne otrzymałem w Krakowie, ale dorastałem w Wieliczce. I stąd właśnie niosę przesłanie dla wszystkich młodych: jestem dowodem na to, że nawet z małej miejscowości można się wybić i osiągać niebotyczne sukcesy. Mój zespół jest zaliczany do światowego Top 10!
Warto przypomnieć, jak Paweł Mąciwoda, syn Edwarda, czyli basisty jazzowego pierwszego składu jazzrockowego Laboratorium, osiągnął swój sukces, bo takich przykładów nigdy dość.
– Aby znaleźć się w czołówce, musiałem okupić to ciężką pracą – opowiada. – Wielogodzinne ćwiczenia na gitarze, którą podarował mi ojciec, zaowocowały tym, że już jako 17-latek grałem zawodowo na jazzowej scenie. Wiele lat szlifowałem swój warsztat, wykonując zarówno rocka, jak i jazz. Myślę, że wyróżniało mnie jedno: stworzyłem własne brzmienie, a dzięki niemu stałem się i jestem rozpoznawalny.