Od słynnej „Ziemi obiecanej", przez dwa „Vabanki", serie o Panu Samochodziku czy „Przypadek" Krzysztofa Kieślowskiego – wymieniać można jeszcze długo. W zasadzie każdy ze znanych polskich reżyserów ma swój wkład w tworzenie filmowego dziedzictwa miasta. Szkoła Filmowa znana jest na całym świecie i tylko dokłada kolejne cegiełki, na łódzkie imprezy filmowe bez problemu udaje się zapraszać gwiazdy pierwszej wielkości. Dalej pracujące, a nie tylko odcinające kupony od dawnej sławy, jak ma to miejsce choćby przy ceremoniach wręczania nagród pewnego magazynu, przyznającego swoje nagrody telewizyjne. Podczas tegorocznej edycji Transatlantyku będzie to zresztą Edward Norton, którego szczególnie przedstawiać nikomu nie trzeba, zwłaszcza od czasów „Podziemnego kręgu" i serii projektów nieco zwariowanego Wesa Andersona.
Jednak Łódź na polu filmowych festiwali ma też swoje za uszami. Jedne imprezy do miasta przychodzą, jak Transatlantyk pozyskany z Poznania, ale inne odchodzą. To choćby nieodżałowany Camerimage, który z miasta zniknął w atmosferze skandalu, oczywiście z finansami w tle. Szkoda, ponieważ jednocześnie miasto straciło szansę na budowę nowego centrum kongresowo-filmowego, w którego realizację zaangażował się amerykański reżyser David Lynch. Choć jego zrealizowany w części w Łodzi film „Inland Empire" był, delikatnie rzecz ujmując, nieporozumieniem i słabo wróżył kolejnym projektom reżysera, szkoda takiego sojusznika przy realizacji dużego projektu. Radni nie chcieli go jednak finansować, jeśli warunkiem było de facto oddanie kontroli nad przyszłym centrum zewnętrznemu podmiotowi.
Z drugiej strony miasto może się pochwalić szeregiem innych okołofilmowych wydarzeń. Podać można chociażby Forum Kina Europejskiego „Cinergia", Filmteractive Festival oraz oczywiście dorobek filmu animowanego, czyli wszystko, co wiąże się ze studiem Se-ma-for.
Wymieniać można jeszcze dalej, jedne imprezy organizuje miasto, inne szkoła, a jeszcze inne masa lokalnych pasjonatów. Dzięki temu Łódź może się przebić do mediów i świadomości nie tylko z negatywnym przekazem, którego, niestety, nadal nie brakuje.