Podczas uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod budowę nowej destylarni w Łańcucie w fundamencie budynku umieszczono oprócz aktu erekcyjnego m.in. ozdobną butelkę słynnego łańcuckiego rosolisu. Już wkrótce ten wyrafinowany likier wytwarzany od dwóch wieków w miejscowej fabryce hrabiów Potockich przejdzie do historii polskiego przemysłu spirytusowego. Jego produkcja w łańcuckim Polmosie trwać będzie tylko do końca 2017 r. W tym czasie budowana za 20 mln euro przez właściciela zakładów, francuską grupę Marie Brizard Wine & Spirits (MBWS – dawniej Belvedere SA), nowoczesna destylarnia powinna już osiągnąć pełną zdolność produkcyjną – 32 mln litrów czystego spirytusu rocznie.
W ubiegłym roku Polmos Łańcut przeszedł gruntowną restrukturyzację. Wytwarzanie wódek przeniesiono do innych zakładów firmy Sobieski, polskiej spółki MBWS. Pracę, pomimo protestów nawet przed ambasadą francuską, straciło 130 ze 159 zatrudnionych. Restrukturyzacja zakładu tak radykalna, że właściwie powinno się mówić o jego likwidacji – dla francuskiego zarządu standardowa optymalizacja kosztów, wynikająca ze spadku w ciągu dwóch lat o 6 proc. krajowego popytu na wódkę – w oczach kilku pokoleń Potockich równałaby się świętokradztwu.
Ambasador pana na Łańcucie
Nawet w latach wielkiego kryzysu lat 30. XX w., gdy ostatni ordynat łańcucki Alfred Antoni Potocki wyprzedawał swe przedsiębiorstwa przemysłowe i kamienice czynszowe, nie wchodziło to w rachubę. „Jedna, jedyna fabryka likierów mimo uparcie powtarzanej opinii, że zamiast przynosić zyski, naraża właściciela na koszty, nie była do sprzedania (...) spełniała bowiem zaszczytny obowiązek ambasadora pana na Łańcucie w kraju i na szerokim świecie" – pisał w autobiograficznej powieści „Palacz z hrabiowskiej likierni" długoletni pracownik zakładu Roman Turek. I dodawał, że pan ów „w wytwórni tej był tak rozmiłowany, że się bez jej widoku obejść nie mógł i gdy nawet gości nie miał, zjawiał się choćby w towarzystwie koniuchów ze stajni".
Chętniej jednak niż stajennych zapraszał hrabia Alfred do likierni znakomite osobistości z kraju i zagranicy – w tym prezydenta Mościckiego, króla rumuńskiego Karola, księcia Kentu Jerzego (brata króla Jerzego VI i stryja Elżbiety II) – by mogły poznać i rozsławić niezwykły smak rosolisów.