Jak hartowało się żelazo

Od pół wieku do stóp Łysej Góry przyjeżdżają tysiące ludzi, by oglądać wytop żelaza metodą sprzed 4 tys. lat. Rozbicie pieca dymarskiego zawsze robi wrażenie.

Publikacja: 27.08.2017 21:00

Foto: Rzeczpospolita/Michał Walczak

Od 11 do 13 sierpnia już po raz 51. odbyły się Dymarki Świętokrzyskie w Nowej Słupi. To jedna z najstarszych tego typu cyklicznych imprez plenerowych w Polsce. Łączy w sobie rekonstrukcję starożytnej metalurgii z archeologią i propagowaniem dziedzictwa związanego z funkcjonowaniem w Górach Świętokrzyskich jednego z największych centrów przemysłowych epoki żelaza.

To, co dziś ludzie oglądają podczas Dymarek, ich przodkowie robili już 4 tys. lat temu. Niezwykłe jest już to, że potrafimy odtworzyć proces starożytnego wytopu, oczyszczania i wyrobu narzędzi i broni z tak odległych czasów.

Choć ostatnio między organizatorami (samorządem a stowarzyszeniem rekonstrukcyjnym posiadającym prawo do marki Dymarki Świętokrzyskie) rozgorzał konflikt, to impreza się odbyła jak co roku – bo inaczej być nie mogło.

Na Dymarki od lat ściągają goście nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. W tym roku w pokazach antycznego wytopu, warsztatach metalurgicznych, jarmarku, wystawach tematycznych, ale też koncertach uczestniczyło blisko 20 tys. ludzi. To dwa razy tyle, ile mieszka w gminie Nowa Słupia.

Skąd w tej małej wiejskiej gminie wziął się dymarkowy szał? Wszystko zaczęło się w latach 60., kiedy kilku historyków i krajoznawców amatorów z Nowej Słupi wpadło na pomysł wykorzystania archeologicznych znalezisk z okolicy na potrzeby tzw. imprezy masowej.

W Polsce pozostałości starożytnego hutnictwa żelaza odkryto bowiem właśnie na terenie Kielecczyzny (dawne Zagłębie Świętokrzyskie) i Mazowsza Zachodniego (dawne Mazowieckie Centrum Metalurgiczne).

Jako autorzy koncepcji Dymarek Świętokrzyskich zapisani zostali na kartach historii m.in. przedstawiciele PTTK w Kielcach – prezes Bohdan Bełdowski i sekretarz Krzysztof Lewicki. Do udziału w projekcie zachęcili krakowskich naukowców, Kazimierza Bielenina z Muzeum Archeologicznego oraz profesorów Akademii Górniczo-Hutniczej – Mieczysława Radwana i Wacława Różańskiego.

I tak z tamtej burzy mózgów amatorów i ekspertów zrodziły się we wrześniu 1967 r. pierwsze Dymarki w Nowej Słupi.

Miejsce nie było przypadkowe. Od 1960 r. w tej wiejskiej gminie istniało skromne Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego. Na lokalizację placówki wpłynęło odkrycie fragmentów starożytnych pieców hutniczych (doły wypełnione gliną) sprzed ponad dwóch tysięcy lat, na skraju Nowej Słupi.

Dzięki muzeum i imprezie plenerowej miejscowość z roku na rok stała się coraz bardziej znana. Przekształciła się w centrum badań naukowych nad starożytną metalurgią na polskich ziemiach.

Pierwszy publiczny wytop żelaza metodą sprzed tysięcy lat spotkał się z ogromnym zainteresowaniem. Choć nie było internetu, telefonów komórkowych, a zwykły stacjonarny telefon był w tamtych czasach dobrem luksusowym, to do Nowej Słupi zjechały (nie bez trudności, bo i samochody miało niewielu Polaków) tysiące ludzi z całej Polski.

Ponieważ rok 1967 obchodzony był jako Światowy Rok Turystyki, to władze PTTK oraz redakcja warszawskiego dziennika „Express Wieczorny" ogłosiły ogólnopolski konkurs na najciekawszą imprezę krajoznawczo-turystyczną.

I kto ją wygrał? Dymarki Świętokrzyskie pozostawiły w tyle wszystkich konkurentów. I nic dziwnego. Rozbicie pieca dymarskiego (dziwne, jak jest on mały) zrobiło na uczestnikach największe wrażenie. Do dziś fascynujące jest oglądanie, jak spod rozbitej glinianej konstrukcji wyłania się gąbczasta, rozżarzona, niekształtna bryła półpłynnego metalu poczerniała od żużlu.

Ten widok uzmysławia, jak długą drogę przeszła ludzkość od czasów miecza wykutego z dymarkowego żelaza do smartfona, w którym też są przecież miniaturowe metalowe elementy.

Od 11 do 13 sierpnia już po raz 51. odbyły się Dymarki Świętokrzyskie w Nowej Słupi. To jedna z najstarszych tego typu cyklicznych imprez plenerowych w Polsce. Łączy w sobie rekonstrukcję starożytnej metalurgii z archeologią i propagowaniem dziedzictwa związanego z funkcjonowaniem w Górach Świętokrzyskich jednego z największych centrów przemysłowych epoki żelaza.

To, co dziś ludzie oglądają podczas Dymarek, ich przodkowie robili już 4 tys. lat temu. Niezwykłe jest już to, że potrafimy odtworzyć proces starożytnego wytopu, oczyszczania i wyrobu narzędzi i broni z tak odległych czasów.

Pozostało 84% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break