Od 11 do 13 sierpnia już po raz 51. odbyły się Dymarki Świętokrzyskie w Nowej Słupi. To jedna z najstarszych tego typu cyklicznych imprez plenerowych w Polsce. Łączy w sobie rekonstrukcję starożytnej metalurgii z archeologią i propagowaniem dziedzictwa związanego z funkcjonowaniem w Górach Świętokrzyskich jednego z największych centrów przemysłowych epoki żelaza.
To, co dziś ludzie oglądają podczas Dymarek, ich przodkowie robili już 4 tys. lat temu. Niezwykłe jest już to, że potrafimy odtworzyć proces starożytnego wytopu, oczyszczania i wyrobu narzędzi i broni z tak odległych czasów.
Choć ostatnio między organizatorami (samorządem a stowarzyszeniem rekonstrukcyjnym posiadającym prawo do marki Dymarki Świętokrzyskie) rozgorzał konflikt, to impreza się odbyła jak co roku – bo inaczej być nie mogło.
Na Dymarki od lat ściągają goście nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. W tym roku w pokazach antycznego wytopu, warsztatach metalurgicznych, jarmarku, wystawach tematycznych, ale też koncertach uczestniczyło blisko 20 tys. ludzi. To dwa razy tyle, ile mieszka w gminie Nowa Słupia.
Skąd w tej małej wiejskiej gminie wziął się dymarkowy szał? Wszystko zaczęło się w latach 60., kiedy kilku historyków i krajoznawców amatorów z Nowej Słupi wpadło na pomysł wykorzystania archeologicznych znalezisk z okolicy na potrzeby tzw. imprezy masowej.